Jason Doyle: Taki tor można było przygotować na mecze w play-offach

Debiutujący w cyklu Grand Prix Jason Doyle po raz pierwszy w tym roku awansował do finału turnieju. Ostatecznie w Toruniu Australijczyk zajął drugie miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Jason Doyle był rewelacją ubiegłorocznego sezonu żużlowego, dzięki czemu w tym roku zadebiutował w cyklu Grand Prix. Australijczyk od początku spisuje się dobrze i po jedenastu rundach zajmuje 5. miejsce. Jednak w Toruniu dopiero po raz pierwszy w tym roku awansował do finału turnieju.

- To na pewno dla mnie spore osiągnięcie. Bardzo się cieszę, że w końcu udało się awansować do finału. To już jedenasta runda, a ja do tej pory nie mogłem wyjść z półfinałów, więc to duża sprawa, ale nie tylko dla mnie. Z pewnością cieszą się też moi kibice, ale również moi przyjaciele i mechanicy przez ostatnie dwa lata włożyli sporo pracy i wysiłku, abym znalazł się tu, gdzie aktualnie jestem. Nareszcie dostaliśmy rekompensatę za ciężką harówkę. To naprawdę niesamowite i mam nadzieję, że jeszcze wiele takich chwil przede mną - powiedział po zawodach Doyle.

Australijczyk na co dzień startuje w miejscowym klubie, więc znajomość toru na Motoarenie była dla niego bardzo pomocna. Druga część sezonu w barwach KS Toruń nie była jednak w wykonaniu Doyle'a szczególnie udana. W decydującej fazie sezonu zdobył on w grodzie Kopernika zaledwie pięć punktów w dwóch meczach, więc dobry występ podczas sobotniego Grand Prix mógł nieco zaskakiwać. - Fajnie by było gdyby klub podobną nawierzchnię przygotował na play-offy - wyjaśnił zawodnik. - Kibice obejrzeli naprawdę świetne ściganie, można było atakować przy krawężniku i po zewnętrznej. Było dużo mijanek, a nie tylko start i jazda gęsiego - dodał.

Jason Doyle po raz pierwszy w karierze stanął na podium w cyklu Grand Prix
Jason Doyle po raz pierwszy w karierze stanął na podium w cyklu Grand Prix

Doyle ma 24 punkty przewagi nad 9. w klasyfikacji Peterem Kildemandem, więc na pewno zajmie miejsce premiujące awansem do przyszłorocznego cyklu. Australijczyk ma też ogromną szansę aby wyprzedzić Nielsa Kristiana Iversena i awansować na 4. pozycję. - Nigdy nie mówiłem, że chciałbym zakończyć sezon w czołowej piątce. Marzyłem jedynie o tym, aby utrzymać się w cyklu. Pierwsza ósemka zawsze była moim głównym celem. Ludzie mówili żebym cieszył się Grand Prix, ale za każdym razem zmagałem się ze sporą presją. Dużo wymagałem od siebie i od swoich mechaników, więc tym bardziej to super sprawa, że już teraz osiągnąłem swój przedsezonowy cel. Mogę więc pojechać do Melbourne bez zbędnej presji - zapowiedział australijski żużlowiec.

Ostatnia runda cyklu zostanie rozegrana na Antypodach. Dla Doyle'a, Troya Batchelora oraz Chrisa Holdera, czyli jedynych Australijczyków w stawce, będzie to więc szczególny dzień, zwłaszcza, że ostatni turniej o Grand Prix Australii rozegrany został w 2002 roku. - Australijski żużel jest na fali wznoszącej i na pewno potrzebuje takich imprez. Razem z chłopakami damy z siebie sto procent, aby miejscowa publiczność mogła cieszyć się z punktów swoich żużlowców. Cieszę się, że dla mnie wszystko jest jasne po dzisiejszej rundzie, ale to nie oznacza, że w Melbourne sobie odpuszczę. Nic z tych rzeczy! - zapewnił Doyle.

- Oczywiście pamiętam ostatnią rundę w Australii. Siedziałem wtedy na trybunach z rodziną i mój tata powiedział, że pewnego dnia mogę być na miejscu tych zawodników, ale muszę bardzo ciężko nad sobą pracować. No i jestem. To wielkie osiągnięcie być w Grand Prix i będę czuł ogromną dumę startując w Australii - dodał na zakończenie 30-letni żużlowiec.

[b]Krzysztof Wesoły

[/b]

Źródło artykułu: