Sytuacja Stali Rzeszów jest dramatyczna. Co prawda proces licencyjny dopiero przed nami, ale już teraz można śmiało powiedzieć, że rzeszowskiego klubu nie zobaczymy w sezonie 2016 w PGE Ekstralidze. Mimo usilnych działań prezesa Andrzeja Łabudzkiego nie udało się znaleźć inwestorów. Wcześniej swoją pomoc zadeklarowała Marta Półtorak, ale nie otrzymała konkretnej propozycji.
Stal nie wystartuje w Ekstralidze, ale może jeszcze zachować ligowy byt pod warunkiem, że podpisze porozumienia z zawodnikami na spłatę zobowiązań. Wówczas rzeszowska drużyna mogłaby startować w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Takie rozwiązanie jest jednak mało prawdopodobne. W obecnej sytuacji jedynym ratunkiem dla klubu jest otrzymanie kredytu na spłatę zobowiązań. Jego wzięcie byłoby możliwe, gdyby poręczył go właściciel klubu. Jest nim Marta Półtorak, która jednak nie zamierza tego robić. - Nie ja zaciągnęłam długi i nie ja zamierzam je za kogoś spłacać. Konstrukcja spółki jest jasna i wynika z niej kto ponosi odpowiedzialność za poprzedni sezon. Poza tym spłata długów to jedno, ale trzeba jeszcze mieć pomysł na to co dalej. Bo z jednej strony trzeb spłacić 2 miliony, a z drugiej zapewnić dodatkowo budżet na I ligę. Takiego pomysłu nie otrzymałam, więc nie poręczę kredytu - powiedziała Marta Półtorak.
Była prezes Stali Rzeszów jest obecnie właścicielem klubu, który ma wpływ na obsadę poszczególnych stanowisk, w tym prezesa. Czy planowane są jakieś zmiany? - Nie przewiduję zmian, bo to byłoby zacieranie rozlanego mleka. To nie jest rozwiązanie. Dzisiaj ten, który to mleko rozlał, musi wziąć na siebie odpowiedzialność - zakończyła Marta Półtorak.
Przypomnijmy, że do 7 grudnia kluby mają czas na złożenie dokumentów licencyjnych.