W czwartek na oficjalnej stronie Startu Gniezno Dariusz Imbierowicz stwierdził, że jest zaskoczony informacją, jakoby Jacob Thorssell miał rozwiązany kontrakt z Orłami. - Ważne umowy z klubem na sezon 2016 mają Tungate, Tarasienko i Thorssell. Nie jest tajemnicą, że Australijczyka chce Orzeł Łódź. Zaproponowaliśmy im możliwość wykupienia tego zawodnika za 50 tysięcy złotych. Odpowiedź póki co nie przyszła. Łodzianie zapewne liczyli na to, że nie wystartujemy. Jestem natomiast bardzo zdziwiony postawą Szweda, który jest po słowie z częstochowskim klubem. Zarówno my, jak i osoby decyzyjne w Warszawie, dysponujemy dwuletnim kontraktem tego zawodnika - przekazał. Dodał, że sprawa może się oprzeć o Trybunał PZM.
My postanowiliśmy skonfrontować tę wypowiedź ze stanowiskiem Włókniarza Częstochowa, w którym, jak przekonują częstochowianie, Szwed w przyszłym roku będzie startować. - Wypowiem się bardzo dyplomatycznie: jak najbardziej w dalszym ciągu traktujemy Jacoba Thorssella jako zawodnika, który wystąpi w naszej drużynie. Na chwilę obecną rzeczywiście formalnie jest on zawodnikiem Startu Gniezno, natomiast ta sprawa między naszymi klubami będzie doprecyzowana w okresie, kiedy będziemy mogli umowy kontraktowe podpisywać, czyli między 19 grudnia a 31 stycznia - powiedział dla WP SportoweFakty Michał Finfa, menedżer Lwów.
Ma on nadzieję, że sprawa zostanie rozwiązana polubownie. - Myślę, że to niezrozumienie stron. Nie chciałbym jakoś tego rozdmuchiwać. Powtórzę jeszcze raz dyplomatycznie: my jako Włókniarz Częstochowa traktujemy Jacoba Thorssella jako osobę, która wystartuje w przyszłym sezonie w naszych barwach w rozgrywkach w roku 2016. W okresie transferowym powinno dojść do albo wypożyczenia tego zawodnika do naszego klubu albo rozwiązania kontraktu przez Szweda ze Startem Gniezno - przekazał. Dodał, że nie wchodzi w grę wypożyczenie płatne: - Nie ma takiej możliwości.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy również Krystiana Plecha, menedżera 22-letniego żużlowca ze Szwecji. - Z tego co wiem od Jacoba i po zobaczeniu dokumentów, które ma podpisane, to przed meczami barażowymi zawarł on aneks do kontraktu, który posiada ze Startem Gniezno. Ponadto została zawarta tzw. dżentelmeńska umowa pomiędzy Startem Gniezno i Jacobem, polegająca na tym, że miał on zachować sportową postawę, wziąć udział w barażach i wówczas byłby wolnym zawodnikiem. Jacob to do czego został zobowiązany i co jest zapisane w tych umowach wykonał, ale od strony formalnej kontrakt pozostaje ważny - stwierdził Plech.
- W czwartek rozmawiałem z panem Arkadiuszem Rusieckim, który podpisywał oba te dokumenty i kwestia ta zostanie rozstrzygnięta po procesie licencyjnym dla zainteresowanych klubów. Wierzę, że to, co jest zapisane w umowach zostanie spełnione przez klub Start Gniezno. W ostatnich dniach była jakaś zmiana osób zarządzających w gnieźnieńskim klubie i może zabrakło odpowiedniego przepływu informacji. Tak jak powiedziałem, wierzę, że to, do czego zobowiązał się ówczesny zarząd, który podpisał dokumenty, zostanie zrealizowane i Jacob będzie mógł zmienić klub - kontynuował menedżer zawodnika.
Jego zdaniem jesteśmy świadkami zupełnie niepotrzebnego zamieszania. - Kontrakt teoretycznie był dwuletni, jest on podpisany, ale klub Start Gniezno zobowiązał się, że po tym sezonie Jacob Thorssell będzie wolnym zawodnikiem i wierzę, że słowa dotrzyma. Zresztą jest to zapisane w umowie. Rozmawiałem z przedstawicielami klubu, spotkamy się na spokojnie w najbliższym czasie. Zdziwiłem się po prostu, że pewna wypowiedź trafiła do mediów, ale nic na to nie poradzę i myślę, że zrobiło się większe zamieszanie, niż jest to warte. Bazowaliśmy na dokumentach, by móc dojść do porozumienia z Włókniarzem i wierzymy, że Start Gniezno się z nich nie wycofa. Mamy też takie zapewnienia po czwartkowych rozmowach, tylko po prostu potrzebujemy czasu żeby klub Start Gniezno podszedł do procesu licencyjnego, tak samo jak Włókniarz, a później usiądziemy i tę sprawę dopniemy. Mam nadzieję, że polubownie dla wszystkich zainteresowanych stron - oznajmił.
- Jestem optymistą, jak wspomniałem, rozmawiałem z prezesem Rusieckim i wszystko powinno być dobrze. Myślę, że wyszło pewne niedopowiedzenie w pewnym momencie i zrobiło się niepotrzebne "halo" - zakończył Krystian Plech.
Niech PZM i Trybunał zdecyduje.