Stanisław Chomski: Wszystko polega na wzajemnej uczciwości (opinia)

Środowisko żużlowe czeka na okres licencyjny, który powinien nieco rozjaśnić sytuację polskich klubów, a także podziału lig. Kilka słów do dyskusji na ten temat dorzucił trener Stali Gorzów - Stanisław Chomski.

19 grudnia rozpoczyna się okres transferowy w polskich ligach żużlowych. Tymczasem w wielu zespołach jest już coraz mniej niewiadomych, gdyż zawodnicy i tak rozmawiają z klubami, a nawet podpisują listy intencyjne. Władze polskiego czarnego sportu najpierw chcą jednak uporządkować sprawy licencji. Zdaniem szkoleniowca MONEYmakesMONEY.pl Stali Gorzów, nie jest to dobre dla speedwaya.

- Dziwi mnie to troszeczkę. Wiem, że najpierw jest okres licencyjny, sprawdzanie i sygnały dla zawodników, jakie kluby mają problemy. Żużlowcy, skoro nazywają się profesjonalistami, powinni być na tyle rozsądni i wiedzieć, do jakiej wody wchodzą. Nie sprzyja to kibicom, że ten okres po zakończeniu sezonu jest tak długi. Słyszałem wypowiedź pana Stępniewskiego, że w przyszłym roku ma to ulec przyśpieszeniu i skróceniu. Bardzo dobrze, bo w Szwecji i w Anglii nie ma takich problemów. U nas się kamuflujemy. Praktycznie wszyscy wszystko wiedzą, ale nie można nic mówić oficjalnie. Nie jest to zdrowe dla popularyzacji naszej dyscypliny. Każdy powinien sobie zdawać sprawę z tego, do jakiego klubu wchodzi, z czym się to wiąże i jakie mogą być z tego korzyści lub problemy - zauważa Stanisław Chomski.

Ostatnie tygodnie to wiele negatywnych informacji w związku z sytuacją finansową ośrodków w Ostrowie czy Rzeszowie. Jak ocenia to trener gorzowskiej drużyny? - Trudno jest mi się wypowiadać dogłębnie na te tematy, gdyż znam jedynie okoliczności, dlaczego tak się dzieje. Wydaje mi się, że jest to problem z monitorowaniem tego, co dzieje się w klubach, ale trudno "wchodzić z butami" do czyjegoś "domu" i patrzeć czy jest tam porządek. Kluby dostały licencję na dany sezon, czyli nic nie wskazywało na to, żeby tam się źle działo, ale widać w trakcie sezonu kluby przeholowały ze swoimi możliwościami finansowymi i teraz wychodzą "kwiatki", że kluby mogą nie wystartować w danej klasie rozgrywkowej albo w ogóle. Mamy taką sytuację, jaką mamy i to problem całego środowiska, zwłaszcza zarządzających, monitorujących i nadzorujących te sprawy. Najgorsze to wycofać zespół w trakcie rozgrywek. To kara dla zawodników, którzy tracą swoje miejsce pracy, ale przede wszystkim dla kibiców, którzy chcieliby oglądać tę dyscyplinę sportu - stwierdził gorzowianin.

W opinii 58-latka problemem jest brak szacunku między prezesami. - Podejrzewam, że organy nadzorujące dają kredyt zaufania, mówiąc, co jest źle, ale jeśli tak i tak będzie to przebiegało, to jest szansa wyjścia na prostą. Widać jednak, że ci ludzie, którzy ten kredyt dostali, nadużywają go i dalej nie realizują zadań w taki sposób, jak zalecają przepisy i żyją ponad stan. Wszystko polega na wzajemnej uczciwości. Gdybyśmy się wszyscy nawzajem szanowali, oceniali swoje możliwości i mierzyli siły na zamiary, to byśmy to realizowali - powiedział Chomski.

Trener Stali zdaje sobie też sprawę, że trudny orzech do zgryzienia mają władze polskiego żużla. - To trudny temat i nie chcę się autorytatywnie wypowiadać, bo mam za mało danych. To naprawdę spory problem dla Polskiego Związku Motorowego do rozwiązania. Trzeba się odwołać do rozsądku ludzi zarządzających klubami - mówił.

Finansowe zapaści klubów sprawiają, że nie wiadomo, jaki będzie kształt poszczególnych lig. Mówi się o zamknięciu Ekstraligi, a także o podziale na dwie klasy rozgrywkowe, a nie trzy, jak było dotychczas. - Wprowadziliśmy wolny rynek w Ekstralidze i niby to się sprawdza, ale nie do końca. Okazuje się, że przepaść między najwyższą klasą rozgrywkową a I ligą jest bardzo duża. I liga jest o wiele słabsza, ale nie oznacza to, że mniej ciekawa. Jeżeli poszliśmy tak daleko, to wydaje mi się, że powinien decydować wolny rynek. Są pieniądze, to otworzyć ligę na więcej niż osiem zespołów. Nie ma, to może trzeba ją zamknąć i wszystko się jakoś ustabilizuje. Co roku są wprowadzane coraz bardziej drastyczne limity i ponoć pomagają klubom, ale z drugiej strony dobry zawodnik nie pojedzie za te pieniądze, które są w regulaminie. Dojdą kontrakty reklamowe. Dla beniaminka z I ligi jest trudno. Musi rozebrać jakiś inny zespół i mieć pieniądze. Fundusze to jedno, ale trzeba się też zastanowić skąd brać zawodników. Jeżeli otworzymy ligę i będziemy wpuszczali zespoły gwarantujące duży budżet, to muszą wziąć żużlowców, którzy zagwarantują przynajmniej pozostanie w tej lidze. To odbędzie się kosztem zespołów, które już mają tych zawodników i znowu stawki pójdą w górę. Jakiś złoty środek trzeba wymyślić - przyznał szkoleniowiec drużynowego mistrza Polski z 2014 roku.

- W sporcie im więcej zespołów, tym ciekawsza rywalizacja, bo jest bardziej wydłużona i trzeba myśleć o wielu rzeczach, żeby tak organizacyjnie skonstruować klub, by wytrzymał tę ligę. Skłaniałbym się do dwóch klas rozgrywkowych, ale to nie jest jednoznaczne. Trzeba do tego podejść z dużą dozą optymizmu, ale też realizmu, jak ma to wyglądać. Jeżeli w II lidze znowu ma uczestniczyć pięć zespołów to jest bezsens. Utrzymanie zawodnika, obojętnie na jakim poziomie sportowym, dla czterech, pięciu meczów to jest koszt niewyobrażalny, a wiadomo, że są inne apanaże w każdej z lig. II liga staje się miejscem dla hobbystów, a wielu zawodników powoli się zniechęca, bo ich na to nie stać. Nie jest to łatwy problem, ale na pewno ważki i centrala ma duży ból głowy, co zrobić, aby dla wszystkich było dobrze i atrakcyjnie - zakończył Stanisław Chomski.

Źródło artykułu: