Po podpisaniu listu intencyjnego przez Michaela Jepsena Jensena, kibice gorzowskiego klubu czekali już tylko na dopełnienie formalności z Przemysławem Pawlickim. Gdy w czwartek na oficjalnym facebookowym fanpage'u Stali Gorzów pojawiła się informacja o specjalnym gościu w piątek w sklepiku klubowym, kibice nie mieli wątpliwości, kim on będzie. - Odkąd tylko pożegnałem się z klubem w 2010 roku, zespół z Gorzowa co sezon, zimą odzywał się z zapytaniem o mój kontrakt. No i stało się. Na sezon 2016 jestem zawodnikiem Stali. Będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony i sięgnąć z drużyną po te cele, które będziemy mieli wyznaczone - powiedział na wstępie nowy zawodnik żółto-niebieskich, Przemysław Pawlicki.
Przejście do Stali było kwestią czasu, jednak po nieudanej końcówce sezonu mogło stać pod znakiem zapytania. Spadek formy leszczynianina zaniepokoił kibiców Stali, którzy bardzo chcieliby, żeby Pawlicki znów był jednym z liderów klubu znad Warty. - Poprzedni sezon w pewnym momencie mi się załamał, a końcówka nie była idealna. Do play-offów dysponowałem dość dobrą formą. W meczach z moim udziałem w rundzie zasadniczej, pomimo kilku małych wpadek, było sporo dwucyfrówek. Poza tym jeździłem w kadrze, a wiemy, że trener nie wybierał tam najgorszych zawodników, tylko starał się dobierać najlepszych. Niestety, play-offy nie były udane, ale to była końcówka sezonu, w której delikatnie się pogubiłem - i sprzętowo, i sam ze sobą. Pretensje mogę mieć tylko do siebie. Wiem jednak jakie błędy popełniłem, a człowiek na błędach się uczy, więc na pewno będę chciał wyciągnąć z nich wnioski i uniknąć ich w kolejnych sezonach - uspokoił fanów Pawlicki.
24-latek liczy na udany rok w barwach Stali. Jak podkreśla, z Gorzowa ma bardzo dobre wspomnienia i nie obawia się o atmosferę w klubie. - Na pewno kibice mieli na mój powrót do Gorzowa bardzo duży wpływ, bo oni również naciskali na to, bym jeździł znów w ich klubie. I tak się stało. Kibice są podstawą tego, że jeżdżę dzisiaj w Stali Gorzów i za to chciałbym im podziękować, za pamięć o mnie z 2010 roku. Od tamtej pory wiele razy pojawiałem się na stadionie w Gorzowie i zawsze byłem tu mile widziany - podkreślił Pawlicki.
- Stal to była moja pierwsza zmiana barw klubowych. 2010 rok i czas spędzony w Gorzowie wspominam bardzo dobrze. Byłem tutaj naprawdę świetnie traktowany i nie mogę nic złego powiedzieć. Tak naprawdę był to rok, w którym odbudowywałem moją formę. W 2009 roku po kontuzjach nie wyglądało to zbyt kolorowo. W Stali wróciłem na "szybki szlak" i robiłem wszystko tak, jak umiałem najlepiej. Byłem bardzo zadowolony z tego sezonu i z tego co wiem, podobnie oceniali to działacze. Oby nadchodzący rok był jeszcze lepszy - dodał.
Nowe kluby i odejście z Leszna oznaczają jednak poważne zmiany w życiu i teamie obydwu braci Pawlickich. Ci dwaj utalentowani zawodnicy będą musieli pogodzić się z jazdą w dwóch różnych zespołach i walczyć przeciwko sobie na torze. Taki obrót sprawy może być trudny dla zgranych ze sobą braci. - Niestety, stało się jak się stało i nie jesteśmy z tego zadowoleni, że będziemy jeździć osobno. Niemniej, mamy już swoje lata i na pewno prędzej czy później taki moment by nastąpił. Na razie będziemy osobno, ale zobaczymy, co przyniosą kolejne lata - mówił starszy z braci Pawlickich.
Przyszłość klubowa Piotra Pawlickiego nie jest jeszcze znana. Zainteresowane jego usługami są kluby z Rybnika i Zielonej Góry. Jego starszy brat jest w zdecydowanie bardziej komfortowej sytuacji. - Nic na ten temat więcej nie powiem, bo temat związany z przyszłością Piotrka jest jeszcze otwarty. Na pewno w niedługim czasie wszystko powinno się wyjaśnić. Piotrek rozmawia z różnymi klubami, jednak czasu nie zostało jakoś bardzo dużo. Z pewnością w ciągu tygodnia lub może dwóch wszystko powinno się wyklarować - uciął Przemysław. - Wszystko jest możliwe - dodał tajemniczo, zapytany o ewentualną rywalizację derbową.
Rozdzielenie Pawlickich oznacza jednak również poważne zmiany w teamach zawodników, bowiem będą musieli "podzielić się" doświadczeniem i pomocą ojca - Piotra Pawlickiego seniora. Jak to wpłynie na starszego z rodzeństwa? - Tata nie jest już od dwóch lat ze mną i bratem na wszystkich zawodach. Mamy siostrę, która jeździ konno, a przez to, że jest najmłodsza, tata spędza z nią dużo czasu. Dlatego oboje jesteśmy już przyzwyczajeni do tego, że jeździmy na różne imprezy bez ojca. Jest on dla nas dodatkowym wsparciem, mobilizuje nas do ciężkiej pracy, ale jesteśmy na tyle samodzielni, że radzimy sobie też bez niego - wyjaśnił. - Taty nie będzie, ale oczywiście znam swój team, który praktycznie jest już prawie dopięty na ostatni guzik. Do końca grudnia będę wiedział wszystko, bo to jest ten okres, w którym muszę być gotowy na start sezonu - dodał 24-latek.
Pawlicki nie chciał mówić o swoich celach na kolejny sezon. Najważniejsza jest dla niego odbudowa formy. - Odbudowa to moje hasło na najbliższy sezon w Gorzowie. Jestem wciąż młodym zawodnikiem, każda zmiana u mnie to nowe doświadczenie i mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Chcę wrócić na dobrą drogę - wyjaśnił.
Zmiana klubu i otoczenia może być dużym wyzwaniem dla Przemysława, zwłaszcza, że w tym zakresie ma bardzo niewielkie doświadczenie. Mimo wszystko, powrót do Gorzowa powinien być jednak dość sporym ułatwieniem ze względu na wcześniejszą jazdę w żółto-niebieskich barwach, niż gdyby Pawlicki związał się z zupełnie nowym klubem. Zaś dużym wyzwaniem dla Przemysława w nadchodzącym sezonie z pewnością będzie spotkanie Stali Gorzów z Fogo Unią Leszno. - W sezonie jest bardzo dużo meczów, więc nie ma co spekulować. Na pewno jazda przeciwko Unii Leszno na ich torze będzie dodatkowym naładowaniem dla mnie, bo przyjadę do swojego miasta i będę walczył przed leszczyńską publicznością - stwierdził. - Taki jest sport i nie możemy za bardzo na to patrzeć. Było tak zawsze i na pewno tak będzie, że zawodnicy zmieniają kluby. Oczywiście, każdy z nas chciałby jeździć w jednym zespole do końca swojej kariery, ale niestety tak czasami nie jest - powiedział na zakończenie Pawlicki.