Grubo ponad 3 miliony złotych mogą zarobić najlepsi żużlowcy na świecie. Te dane doskonale znane są prezesom klubów i lig, które robią obecnie wszystko, aby maksymalnie ograniczyć zarobki żużlowców. Zapominają, że duża część zawodników balansuje na granicy opłacalności. Dzieje się tak dlatego, że ograniczenia zarobków tylko po części uderzają w najbogatszych. Dostaje się głównie średniakom.
Lista milionerów nie jest długa. Im nie brakuje na nic. Mogą pozwolić sobie na eksperymenty ze sprzętem, dzięki którym ich przewaga na pozostałymi zawodnikami stale się powiększa. W tym wszystkim muszą się odnaleźć średniacy i juniorzy, których punkty zdobywane dla drużyny mają taką samą wartość sportową, jednak finansowo dużo mniejszą. Menedżer Fogo Unii Leszno - Adam Skórnicki mówi wprost - boję się, że zawodnicy nie będą mieli pieniędzy na remonty. I ma rację. Ograniczając zarobki zawodników zapomniano, że pewne koszty dla każdego z nich są stałe. Nie można w tym sporcie funkcjonować bez co najmniej jednego mechanika czy zakupu i systematycznego remontu silników.
Samo ograniczenie zarobków byłoby jeszcze do zaakceptowania przez zawodników. Fala oszczędności idzie jednak znacznie dalej. Nie tylko zabrano im możliwość korzystania z powierzchni reklamowych, ale wprowadzono przepis, który brzmi dość absurdalnie. W Regulaminie Przynależności Klubowej czytamy:
Zawodnik występujący w rozgrywkach ligowych udostępnia na zasadzie wyłączności (z zastrzeżeniem praw przyznanych Klubowi na podstawie § 7a niniejszego dokumentu) odpowiednio SE (dla zawodników startujących w DMP)/PZM (dla zawodników startujących w DM I ligi i DM II ligi) swoje:
1) imię lub imiona i nazwisko;
2) pseudonim;
3) logotyp (symbol)
4) podpis utrwalony za pomocą dowolnej techniki przez osoby upoważnione przez odpowiednio SE/PZM;
5) wizerunek bez stroju klubowego utrwalony za pomocą dowolnej techniki przez osoby upoważnione przez odpowiednio SE/PZM, a SE/PZM przysługuje prawo do wykorzystywania powyżej wymienionych oznaczeń indywidualizujących zawodnika dla wszelkich celów marketingowych i komercyjnych odpowiednio SE/PZM, związanych z działalnością statutową SE/PZM, w tym z organizowaniem i prowadzeniem współzawodnictwa sportowego w sporcie żużlowym.
Kibice nie zdają sobie sprawy, ale obecnie zawodnik bez zgody SE czy klubu nie może zrobić zdjęcia ze swoim wieloletnim sponsorem, które może być wykorzystane do promocji danej firmy. Za to przewidziane jest 500 000 zł kary!
To nie koniec regulaminowych absurdów. Największym "hitem" jest wprowadzenie przepisu mówiącego o tym, że w przypadku przegranej 1:5, zawodnik przyjeżdżający na trzecim miejscu może liczyć tylko na 25 procent wartości swojego wynagrodzenia za punkt. Nie ma znaczenia to, że walczył do ostatnich metrów i przegrał o "błysk" szprychy. Ten przepis wprowadzono głównie dlatego, że stwierdzono, iż ten wynik nie dla drużyny żadną wartością. Jak to się zatem ma do kolejnego przepisu, który zakłada, że na 25 procent wynagrodzenia za każdy zdobyty punkt i bonus mogą liczyć także uczestnicy meczów barażowych? Przecież nikomu nie można odmówić ambicji i woli walki w sytuacji, gdy walczy o utrzymanie lub awans dla swojego zespołu! Tym przepisem ewidentnie tę wolę walki zabito.
Prawdziwą wisienką na torcie jest zapis mówiący o tym, że zawodnik jadący z rezerwy zwykłej lub taktycznej może liczyć maksymalnie na 50 procent wartości stawki za punkt. To oznacza, że może dostać 50 procent, ale równie dobrze 1 procent! Wszystko zależy od tego, jakie uregulowanie zastosuje klub.
W pogoni za oszczędnościami można pójść dalej. Oprócz cięcia wynagrodzeń zawodników można ich całkowicie ubezwłasnowolnić. Prezesi w kółko powtarzają bowiem, że kluby są najważniejsze, bo bez nich zawodnicy nie będą mieli gdzie jeździć. Zapominają, że bez zawodników kluby także nie będą miały racji bytu. Co najdziwniejsze, tego typu ograniczenia wprowadza się w sytuacji, gdy żużel ewidentnie cierpi na niedobór zawodników. I zamiast stworzyć warunki optymalne dla rozwoju młodzieżowców, odcina tlen tym, którzy i tak ledwo oddychają.