Marta Półtorak: GKSŻ jest niekonsekwentna. Niech wprowadzą nowy rodzaj licencji

 / Na zdjęciu: Marta Półtorak
/ Na zdjęciu: Marta Półtorak

Zbigniew Fiałkowski zarzucił Marcie Półtorak brak odpowiedniej kontroli nad Stalą Rzeszów w minionym sezonie. - To jest absurd. W jego słowach brakuje konsekwencji - odpowiada była prezes rzeszowskiego klubu.

- Była pani prezes powinna spojrzeć na swoje podwórko. Widzi winę u GKSŻ, ale powinna zacząć od siebie, bo możemy zapytać, dlaczego rada nadzorcza w Rzeszowie nie reagowała w ubiegłym sezonie. I naprawdę tłumaczenie, że ktoś nie chciał się mieszać w działalność prezesa ma się nijak do zapisów w kodeksie spółek handlowych. Obowiązkiem rady jest właśnie takie "mieszanie się". Pani Marta nie powinna się wykręca[color=black]ć - powiedział w ostatnich dniach w rozmowie z naszym serwisem Zbigniew Fiałkowski.

Wypowiedź członka GKSŻ była odpowiedzią na krytykę ze strony Marty Półtorak, która zarzucała ostatnio władzom polskiego żużla nieodpowiedni nadzór nad klubami zmagającymi się z problemami finansowymi. Fiałkowski stwierdził wtedy, że winę za problemy spółek ponoszą przede wszystkim zarządy i rady nadzorcze, które powinny być pierwszym ogniwem kontrolnym. Przypomnijmy, że Marta Półtorak była w radzie nadzorczej rzeszowskiego klubu, kiedy ten zaczął się mocno zadłużać.

- Spółka zajmującą się działalnością sportową jest oczywiście prowadzona zgodnie z kodeksem spółek handlowych. Nie jest to jednak podmiot nastawiony typowo na zysk. Zgadza się, że byliśmy z jednym z udziałowców, ale przypominam też, że zostaliśmy poproszeni, żeby do czasu rozwiązania sytuacji z nowym sponsorem nie wykonywać żadnych ruchów. Staliśmy się wtedy biernym udziałowcem. Rada nadzorcza rzeczywiście powinna sprawować kontrolę, ale należy pamiętać, że narzędzia są ograniczone. Zarząd podaje pewne informacje, obrazując je konkretnymi danymi, ale wszystko działa z opóźnieniem. Jeśli rada nadzorcza zbiera się w czerwcu, to tak naprawdę rozmawiamy wtedy o poprzednim roku. A przypomnę, że zadłużanie spółki w Rzeszowie nie odbywało się latami - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marta Półtorak.

W ocenie byłej prezes rzeszowskiego klubu, w słowach Zbigniewa Fiałkowskiego brakuje konsekwencji. Półtorak przypomina, że to nie rady nadzorcze poszczególnych spółek są odpowiedzialne za przyznawanie licencji, więc nie one powinny być pierwszym ogniwem odpowiadającym za kontrolę. - Po pierwsze, należy stwierdzić, że władze polskiego żużla mają możliwość bieżącego monitoringu sytuacji finansowej klubów. Nie zgadzam się z opinią, że w pierwszej kolejności na trudną sytuację w spółce powinna reagować rada nadzorcza, zwłaszcza jeśli mówimy o podmiocie z licencją nadzorowaną lub zawartym układem. Jeśli pan Fiałkowski nadaje teraz tak duże kompetencje radom nadzorczym, to mam do niego jedno bardzo proste pytanie: czym jest licencja nadzorowana i kto ją nadaje? Kto w ogóle nadaje jakiekolwiek licencje? Nie słyszałam o tym, żeby robiła to rada nadzorcza. A logicznym jest, że organ nadający licencje powinien w pierwszej kolejności rozliczać zawarte w nich postanowienia, bo to on akceptował możliwość ich realizacji. Nikt w radach nadzorczych nie przyznaje licencji po dokonaniu wcześniejszej analizy sytuacji. Władze polskiego żużla uzurpują sobie z jednej strony prawo do przyznawania różnego rodzaju licencji, a z drugiej temat kontrolowania zawartych w nich zapisów przerzucają na rady nadzorcze. Przecież to jest absurd. Jeśli panowie z GKSŻ chcą iść w tym kierunku, to proponuję im wprowadzić nowy rodzaj licencji i nazwać ją licencja nadzorowana przez radę nadzorczą. Wtedy w ich słowach będzie więcej konsekwencji, bo teraz tego niestety brakuje. Pan Fiałkowski w swojej wypowiedzi poszedł w naprawdę dziwnym kierunku - argumentuje Marta Półtorak.

[/color]

Źródło artykułu: