WP SportoweFakty: Ma pan niemały orzech do zgryzienia przy ustalaniu składu na inauguracyjne spotkanie z Unią Tarnów. Wtorkowy trening punktowany z Ekantor.pl Falubazem Zieloną Górę rozwiał pana wątpliwości, czy dał jeszcze więcej do myślenia?
Robert Kempiński: Patrząc na punkty, wygląda to wszystko bardzo fajnie, ale trzeba też wyciągnąć wnioski dotyczące stylu, w jakim zostały one zdobyte. Wtorkowy sparing z Falubazem miał zadecydować o tym kto znajdzie się w składzie, ale goście nie przyjechali w najlepszym zestawieniu. Fajnie, że mogliśmy się pościgać i posprawdzać sprzęt. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że okrojona formacja zielonogórzan nie powalała na kolana. Powinno być nam łatwiej, a trochę się męczyliśmy.
Zastrzeżeń nie może pan mieć chyba tylko do Rafała Okoniewskiego, który spisał się doskonale. Widać z kolei, że w dalszym ciągu problemy z wyjściami spod taśmy w Grudziądzu ma Antonio Lindbaeck, który nie znalazł się w awizowanym składzie.
- Niektórzy przegrywali starty z Jędrzejewskim, czy Chrzanowskim i męczyli się na dystansie. W sobotę żarty się skończą i przyjedzie o wiele bardziej mocniejsza drużyna. Z Kołodziejem i całą resztą Unii Tarnów tak łatwo o wyprzedzanie już nie będzie. Na pewno jest trochę ból głowy, bo niektórzy mają jeszcze pewne braki. Każdy doskonale widzi, kto czuje się na torze pewnie i ma bardzo dobrze dopasowany sprzęt. Trzeba wygrywać starty i jechać do przodu. Jednym idzie lepiej, drugim gorzej. Przed częścią drużyny jeszcze trochę pracy, ale wydaje mi się, że skład, który został wybrany, stanie na wysokości zadania.
Czy w związku z możliwymi opadami deszczu szykują się jakieś specjalne przygotowania toru do sobotniego meczu? Nie obawiacie się o kapryśną pogodę?
- Tor będziemy przygotowywać od czwartku. Może odjedziemy jeszcze jakiś trening. Opadów deszczu jakoś specjalnie się nie obawiamy i liczymy, że własna nawierzchnia będzie naszym atutem. Jak trochę popada, to nie powinno stać się nic złego. Uważam, ze wszystko będzie dobrze.
Zadecydował już pan, którzy młodzieżowcy otrzymają szansę w pierwszym meczu?
- Decyzja nie została jeszcze podjęta. Chłopacy będą startować w eliminacjach do mistrzostw świata juniorów w Ostrowie i Rawiczu (rozmowę przeprowadzono we wtorek - dop. red.). Chociaż z drugiej strony nie jedziemy meczu na wyjeździe, tylko u siebie. Dlatego w sobotę nie będzie to miało żadnego znaczenia. Przykładowo Marcin Nowak dobrze zaprezentował się na sparingu w Gdańsku, a u nas już trochę gorzej.
Jak oceni pan potencjał waszego sobotniego rywala? Unia Tarnów to przynajmniej na papierze zdecydowanie słabsza drużyna niż w minionym roku.
- Teoretycznie tak. Odszedł Vaculik i Mroczka, ale są inni, którzy też potrafią jechać. Nie lekceważmy Unii Tarnów, bo wiele osób twierdzi, że to słaby zespół, a w treningach punktowanych pokazali dobrą jazdę. Świetnie spisują się Madsen i Kołodziej, a pozostała reszta z występu na występ też prezentuje się coraz lepiej.
Z kolei GKM na pewno się wzmocnił. Antonio Lindbaeck i Peter Ljung powinni wnieść do drużyny zdecydowanie więcej niż Daniel Jeleniewski i Jurica Pavlic.
- Naszą siłę zweryfikują pierwsze mecze. Sparingi nie zawsze oddają rzeczywistą formę danego zawodnika. Z roku na rok chcemy być lepsi i z taką myślą budowaliśmy skład też na ten sezon.
Pojawiają się jeszcze gdzieś z tyłu głowy myśli o bolesnej porażce z Unią z minionego roku? W Grudziądzu chyba nikt nie dopuszcza do myśli powtórki tego scenariusza.
- Teraz będzie zupełnie inny dzień i mecz. Uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani. Mieliśmy sporo jazdy w porównaniu z innymi drużynami. Każdy z zawodników miał czas, żeby wszystko przetestować i wybrać to co najlepsze. Chcemy po prostu wygrać i dobrze zacząć sezon.
Rozmawiał: Kamil Tecław