Mateusz Szczepaniak w niedzielę zadebiutował w barwach Speedway Wandy Instal Kraków. Jego nowy klub poległ jednak na własnym torze z Lokomotivem Daugavpils 39:51. Szczepaniak zdobył dla gospodarzy 6 punktów z bonusem. - Słabo to wyszło. Szczególnie początek meczu był dla mnie trudny. Słabo wychodziłem ze startów i to było moim największym problemem. To jest moja wina, bo nie czułem tych motocykli i źle je ustawiałem. Przygotowanie toru było trochę inne niż w eliminacjach Złotego Kasku. Poza tym, straciłem też kilka punktów na trasie. Dopiero na ostatni bieg złapałem dobre przełożenia, ale było już zdecydowanie za późno. Trzeba tylko przeprosić kibiców. Musimy zacząć wreszcie wygrywać mecze u siebie - uważa Mateusz Szczepaniak.
W niedzielę krakowianie na tle swoich rywali byli dużo słabszą drużyną. Ich najlepszym zawodnikiem dość niespodziewanie okazał się Edward Mazur (10). Poniżej oczekiwań zaprezentowali się za to Chris Harris (7) oraz Zbigniew Suchecki (1+1). Natomiast dla rozpędzonych Łotyszy z Daugavpils było to już trzecie w tym sezonie zwycięstwo. Na tą chwilę to prawdopodobnie najsilniejsza drużyna w lidze. - W Lokomotivie nie ma słabych punktów. Nie idzie ich zatrzymać. To drużyna bez dziur w składzie. Dysponują super sprzętem i każdy zawodnik ciągnie tam wynik. Nie przegrali jeszcze w tym sezonie i nie wiem, czy w ogóle to nastąpi - dodaje Szczepaniak.
Przedsezonowe prognozy ekspertów były dla Wandy Kraków bardziej korzystne, aniżeli obecne realia. Krakowianie mieli być jedną z wiodących drużyn w Nice PLŻ. Tymczasem po trzech spotkaniach mają na swoim koncie tylko jedno meczowe zwycięstwo. Zawodzą szczególnie polscy seniorzy. W klasyfikacji indywidualnej ligi Edward Mazur jest 44., a Zbigniew Suchecki 47. Z kolei Mateusz Szczepaniak i Daniel Pytel pozostają niesklasyfikowani. - Kibice oczekują od nas lepszych wyników. Kolejny raz się jednak nie udało. Ze swojej strony mogę tylko obiecać, że cały czas będę ciężko pracował, by poprawić swoje wyniki. Chciałbym być solidnym wzmocnieniem Wandy. Nie ma co myśleć o rywalizacji kadrowej, tylko skupiać się wyłącznie na swojej jeździe - zaznacza były zawodnik Ostrovii.
Z pewnością uwaga włodarzy Wandy Kraków na czele z Pawłem Sadzikowskim została mocniej przykuta na osobie Mateusza Szczepaniaka pod koniec marca. Wówczas w Krakowie zostały rozegrane eliminacje Złotego Kasku. Szczepaniak bezproblemowo wywalczył awans do finału tych rozgrywek, a w pokonanym boju pozostawił m.in. Janusza Kołodzieja, Grzegorza Zengotę czy Dawida Lamparta. To sprawiło, że krakowski klub zainteresował się usługami 29-latka i sprowadził go pod Wawel. Jednak w meczu z Lokomotivem Daugavpils jazda Szczepaniaka nie była już tak skuteczna. - Od eliminacji Złotego Kasku, które były trzy tygodnie temu prawie wcale nie jeździłem. Pogoda była taka, że odbyłem w Krakowie praktycznie tylko jeden trening. Ten rytm meczowy nie jest taki jak powinien być. Co do spraw sprzętowych, to tu wszystko jest w porządku. Dysponuję silnikami, które są szybkie i dobrze przygotowane. Nie mogę w tej kwestii narzekać. Jeśli zostaną dobrze ustawione, to wygrywa się wyścigi. Mam silniki sprzed roku, ale także kilka nowych. Dołączyłem do Wandy, choć dostałem też propozycję jazdy we Włókniarzu Częstochowa. Kraków był jednak konkretniejszy. Nie chciałem też ciągnąć rozmów w dwóch klubach - przyznaje Szczepaniak.
Dlatego ze jest to jego pierwszy sezon ? Dlatego że zawodnicy nie jadą ? A ja powiem tak, to będzie jeden z lepszych trenerów w Polsce tylko trze Czytaj całość