Poza podium. Piąta część historii Kenny'ego Cartera
Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale stały związek powinien się opierać również na wspólnych pasjach. Pani Carter w wolnym czasie wprawdzie nie zakładała skórzanego kombinezonu i nie wsiadała na motocykl bez hamulców, żeby odjechać kilka kółek na The Shay, ale również uwielbiała sport, a konkretnie squasha, w którego grywała z przyjaciółką. W czasach szkolnych rywalizowała również w biegach i radziła sobie całkiem nieźle. Doskonale zatem rozumiała nieustanne pragnienie zwyciężania, jakie mają w sobie prawdziwi sportowcy. Wiedziała, że piąte miejsce na Wembley to dla jej męża wielka porażka, i że stanie on na głowie tylko po to, żeby do kolejnej odsłony IMŚ być przygotowanym jeszcze lepiej. Właśnie dlatego tak go ciągnęło na Antypody.
- Zarekomendował mi go mój brat Eric. Był bardzo pewny siebie i ciężko przychodziła mu jazda zespołowa. Swoją pracę wykonywał jednak należycie. Potrafił zamknąć się w warsztacie i nikogo tam nie wpuszczać. Nie pomagał kolegom z drużyny i sam nie oczekiwał pomocy. Nie lubił też zdradzać swoich sekretów - mówi o Kennym Nigel Boocock. Nie da się ukryć, że Carter uchodził za dziwaka, ale wyniki rzeczywiście go broniły. W Perth ustanowił rekord toru i wywalczył komplet 18 punktów, dzięki czemu Anglia zremisowała z Australią, w składzie której znajdowali się tacy jeźdźcy jak Billy Sanders czy Phil Crump. Tor Claremont dwudziestolatek znał znakomicie, co potwierdził też we wcześniejszych zawodach indywidualnych, w których zwyciężył niepokonany.
Kenny należał do specyficznych osób, dlatego u różnych osób budził różne emocje. - W zespole byli Peter Collins, Chris Morton, Doug Wyer i Reg Wilson z północy oraz Dave Jessup, Malcolm Simmons, Gordon Kennett i ja z południa - wspomina John Davies. - Kenny nie pasował więc do tej układanki ani trochę, ale bardzo go szanowałem, ponieważ był dumny z bycia Brytyjczykiem, a także zawsze mówił to, co myślał. Dwulicowość była mu obca. Podczas test-meczów w Cradley czy Poole czułem to samo rozczarowanie, kiedy widziałem angielskich fanów wymachujących amerykańskimi flagami. Na piłkarskich stadionach nie spotykało się takiego braku patriotyzmu - dodaje. - Ja pamiętam natomiast incydent, o którym wiele osób nie ma zielonego pojęcia - opowiada Alan Grahame. - W Brisbane mieliśmy zawody w dwie soboty z rzędu, więc zakwaterowano nas w hotelu. Promotor Bill Goode skontaktował się z nami i zaproponował, że skoro będziemy przez cały tydzień w mieście, to można by też coś zorganizować w środę, a on zadba o ekstra kasę i rachunki hotelowe. Pieniądze miały być trochę mniejsze niż te za wcześniej zakontraktowane zawody, ale to i tak była dobra okazja do dorobienia, bo przecież nie mieliśmy żadnych konkretnych planów na zagospodarowanie czasu. Przeprowadziliśmy wewnętrzne głosowanie, w którym wszyscy byli na "tak". Wszyscy oprócz Kenny'ego, bo ten w ogóle nie wziął w nim udziału. Przyjęliśmy to za cichą zgodę i nie wietrzyliśmy w tym żadnego podstępu. W dniu zawodów jednak przyłapaliśmy Cartera jak rozmawiał z promotorem i negocjował dla siebie wyższą stawkę. Próbowaliśmy mu wytłumaczyć, że myśleliśmy, iż wszystko zostało już wspólnie ustalone, ale on upierał się, że przecież nie brał udziału w głosowaniu. Zapytaliśmy go więc, dlaczego wtedy nie zabrał głosu, a on tylko odparł, że teraz to robi.
Koniec końców jeździec z duszą handlarza wystąpił w dodatkowych zawodach w Brisbane, lecz jego kolegom bardzo nie spodobała się jego postawa. Ci zdecydowali więc, że zarobione w turnieju pieniądze pójdą do wspólnej puli i zostaną podzielone pomiędzy wszystkich członków "spółdzielni", do której Carter oczywiście się nie zapisał. Zawody składały się z fazy zasadniczej, półfinałów oraz finału. W ostatniej gonitwie Kenny zerwał taśmę. Kiedy próbował wytłumaczyć sędziemu dlaczego tak się stało, Phil Collins i Alan Grahame wzięli z toru motocykl Kenny'ego i odstawili go do parku maszyn. - W ten sposób chcieliśmy dać arbitrowi do zrozumienia, że Carter złamał przepisy i zasłużył na wykluczenie - Grahame wraca pamięcią do tamtych wydarzeń. - Sędzia go wykluczył, a w powtórce zwyciężył John Davies, więc nagroda za triumf, czyli około tysiąc funtów, powędrowała do wspólnej puli, z której Kenny nie otrzymał ani grosza. Sprawiedliwości stało się zadość, bo w ostatecznym rozrachunku każdy z nas zarobił więcej od niego. Ja uważam go za naprawdę świetnego zawodnika, ale jako człowiek nie był dla mnie kimś, dla kogo warto byłoby poświęcać swój czas.Bibliografia: Halifax Courier, Speedway Plus, Speedway Star, Tony McDonald - Tragedy: The Kenny Carter Story.
Serdecznie podziękowania dla Mike'a Patricka, właściciela witryny www.mike-patrick.com, za udostępnienie fotografii wykorzystanej w tekście.
Poprzednie części:
Od startu pod górkę. Pierwsza część historii Kenny'ego Cartera
Pierwszy wiraż. Druga część historii Kenny'ego Cartera
W końcu na prostej. Trzecia część historii Kenny'ego Cartera
Witaj elito! Czwarta część historii Kenny'ego Cartera
Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>