- Nie chcę zapeszać, ale po tych rozmowach, które odbyłem i umowach jakie już podpisałem będzie to rekord, jeśli chodzi o zbudowanie budżetu od sponsorów indywidualnych. Do tej pory na tarnowskim rynku nie byłem osobą zbyt rozpoznawalną i atrakcyjną, żeby się za moim pośrednictwem reklamować - wyjaśnia Jakub Jamróg.
To diametralna zmiana ponieważ w poprzednim zespole - Orle Łódź nie posiadał żadnego wsparcia od regionalnych firm. - W Łodzi nie miałem ani jednego sponsora z tego miasta. Ciężko znaleźć bowiem taką osobę, która zechce wspomóc zawodnika z zewnątrz. Lepiej zaopiekować się kimś z lokalnego podwórka. Inna sprawa, że mimo sporej liczby ludności jaką Łódź posiada, żużel ginie gdzieś pośród innych popularniejszych dyscyplin np. piłki nożnej. Swego czasu wraz z moim menedżerem podejmowaliśmy próby znalezienia jakiegoś podmiotu z Łodzi. Szybko jednak doszliśmy do wniosku, że nasze badania terenu nie mają sensu. Trudno było mi to pojąć ponieważ corocznie walczyliśmy na zapleczu PGE Ekstraligi o najwyższe cele. Potem jednak przyszła przykra refleksja, że dziewięćdziesiąt procent ludzi w tym mieście nie wie co to jest żużel. Marketing kuleje, a najlepszym przykładem jest klub, który od wielu lat walczy, żeby ktoś go na poważnie wsparł, a i tak kończy się na tym, że prezes zostaje praktycznie sam na polu bitwy. Dzięki Bogu w Tarnowie wchodzę do przeróżnych miejsc i każdy wie jaką dyscyplinę uprawiam - dodaje Jamróg.
Choć drużyna Jaskółek mocno straciła na przejściu do Fogo Unii Leszno Janusza Kołodzieja, to jednak Jamróg na tym niewątpliwie zyskał. Miejsce zrobione przez byłego kapitana tarnowian otworzyło przed Kubą nowe możliwości. 25-latek przejmuje w ekipie prowadzonej przez Pawła Barana status jedynego seniora wychowanka. Nic więc dziwnego, że dla miejscowych firm Jamróg stał się najatrakcyjniejszym słupem reklamowym, do promowania swojego asortymentu. - Faktycznie mogę na odejściu Janusza skorzystać, bo wiem z własnego doświadczenia, że lokalny rynek lubi utożsamiać się z osobą, która pochodzi z tego samego miasta lub bliskiej okolicy. Po części zgadzam się z tą teorią, choć chcę podkreślić, że wolałbym, aby Janusz jednak był z nami. To nie jest tak, że cieszę się z jego odejścia. Staram się nie chodzić po lokalnych firmach, które współpracowały z Januszem i nie proszę, żeby objęły mnie teraz swoją opieką skoro jego w Tarnowie nie ma. Nie zależy mi na zajęciu jego miejsca, bo nie dorastam Januszowi do pięt. Dla wielu tarnowskich kibiców nadal zostanie ulubieńcem. Mam sponsorów nowych, ale też takich, którzy wspierali mnie jakiś czas temu, a teraz zdecydowali się znów ze mną związać. Bardzo mnie to cieszy ponieważ dzięki temu mogę się rozwijać i wykonywać swoją robotę najlepiej jak potrafię - tłumaczy Jamróg.
ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem