Wygrywając ubiegłoroczny finał Drużynowego Pucharu Świata w Manchesterze, reprezentacja prowadzona przez Marka Cieślaka sięgnęła po siódme złoto w historii. W tym roku, 8 lipca, Biało-Czerwoni powinni bez większych problemów zgarnąć kolejny tytuł. Za naszą drużyną przemawia moc i atut własnego toru.
Wśród ekspertów nie brakuje głosów, że tak dobrą kadrą jeszcze nie dysponowaliśmy. Młodzi zawodnicy, jak Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki, są bogatsi o doświadczenia z DPŚ i Grand Prix z poprzedniego sezonu. Trener będzie miał też do dyspozycji lidera kadry sprzed kilku lat Jarosława Hampela. Ubiegłoroczny finał w Manchesterze stracił on z powodu kontuzji. - Jeśli nie obronimy w Lesznie złota, będzie to wielka niespodzianka - stwierdza były medalista mistrzostw świata, Zenon Plech. - Moim zdaniem Polacy są murowanymi faworytami. Patrząc na kadrę i nazwiska, które mamy, to tak mocni w Drużynowym Pucharze Świata jeszcze nie byliśmy - dodaje.
Podobnie na całą sprawę patrzą też inni eksperci. Pojawiają się nawet głosy, że nasza reprezentacja nie ma w tym momencie godnego rywala. - Biorąc pod uwagę fakt, że posiadamy czterech zawodników w Grand Prix oraz ich wiek i możliwości, to nasza kadra jest doskonała - zaznacza były żużlowiec, Krzysztof Cegielski. - A czy najlepsza w historii? Trudno to tak naprawdę ocenić. Pamiętamy, że przed laty, gdy o sile drużyny stanowili Tomek Gollob, Krzysiek Kasprzak czy Jarek Hampel, też podobne głosy się pojawiały. Wielu mówiło nawet, że Polacy mogliby wystawić dwa równorzędne składy i zdobyć z nimi złoto. Obecna kadra naszej reprezentacji jest taka mocna także poprzez słabość rywali. Australijczycy czy Duńczycy nie są już tak silni, jak jeszcze dekadę temu. Dlatego też dominacja Polski jest tak bardzo widoczna - przekonuje.
Fakty są takie, że Polacy nie mają na dobrą sprawę z kim przegrać finału w Lesznie. - Powiedzmy sobie szczerze, nie ma obecnie drużyny na świecie, która mogłaby naszym reprezentantom zagrozić - stwierdza były żużlowiec i trener, Jan Krzystyniak. - Podejrzewam, że większość kibiców potrafiłaby ustawić nasze gwiazdy tak, by wygrały finał. Może się okazać, że w Lesznie wygramy finał z miażdżącą przewagą - dodaje.
Cegielski apeluje jednak o to, by zachować spokój i nie dzielić skóry na niedźwiedziu. - Rzeczywiście, żadnych wielkich rywali na horyzoncie nie widać. Drużynowy Puchar Świata lubi jednak niespodzianki, a w historii często zaskakiwać potrafili choćby Szwedzi. Pamiętamy przecież, że w 2015 roku sięgnęli po złoto, mimo że w zasadzie nikt na nich nie stawiał. Musimy poradzić sobie z rolą faworyta i dalej robić swoje. Należy iść przetartym szlakiem, ale i wyznaczać nowe standardy, bo jeśli chodzi o poziom reprezentacji, to jesteśmy kilka kroków przed rywalami - kwituje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Marek Cieślak i Jarosław Hampel nie czytają wypowiedzi Roberta Dowhana. Tak jest lepiej
Druga reprezentacja: Protasiewicz, Hampel, Pawlicki Pr., Pawlicki Pi.
Trzecia reprezentacja: Zengota, Przedpełski, Janowski, Buczko Czytaj całość