Po raz ostatni Piotr Protasiewicz wziął udział w turnieju Grand Prix w październiku 2010 roku w Bydgoszczy, gdzie zajął ósme miejsce. Wychowanek Falubazu Zielona Góra w ówczesnym sezonie wystartował w trzech imprezach jako nominalny rezerwowy. Ostatni pełen sezon w roli pełnoprawnego uczestnika przypadł na 2006 rok. "PePe" nie mógł jednak zaliczyć tamtego cyklu do udanych, bowiem zakończył go na szesnastej pozycji ze skromnym dorobkiem punktowym.
Pomimo długiej nieobecności w elicie, polski zawodnik wciąż myśli o tym, aby do niej powrócić. Jak sam przyznaje, nadzieję daje mu pięć lat starszy Greg Hancock, który w ubiegłym roku cieszył się z czwartego tytułu indywidualnego mistrza świata w karierze. - Greg udowadnia, że sukces jest możliwy w każdym wieku. Jest starszy ode mnie i nie mogę się z nim porównywać, ponieważ jest wielokrotnym mistrzem świata, ale czuję, że nigdy nie jest za późno - mówi Protasiewicz.
Kapitan zielonogórskiego zespołu pomimo upływających lat prezentuje się na torze z bardzo dobrej strony i stawia przed sobą ambitne cele. Chce wrócić do GP, wciąż też aspiruje do jazdy w kadrze narodowej. - Jeśli ciało i umysł są w dobrej kondycji, sprzęt jest w porządku i przede wszystkim masz wolę, to na jakimkolwiek etapie swojej kariery można walczyć o najwyższe laury - nie kryje reprezentant Polski.
Protasiewicz w zbliżającym się sezonie chciałby wreszcie wywalczyć awans do cyklu, ale zdaje sobie sprawę z trudów eliminacji. - Próbuję wrócić już od kilku lat, ale sport nie zawsze spełnia nasze oczekiwania. Wszystkie plany nie mogą się powieść. W tym roku ponownie spróbuję wystartować w eliminacjach. Wszyscy wiemy, że nawet krajowe rozgrywki są trudne i wejście na arenę międzynarodową nie jest łatwym zadaniem. W każdym razie spróbuję. - przyznaje 42-latek, który mógł startować w GP w 2012 roku, ale zrezygnował z powodu nieżyciowego przepisu obowiązującego w polskiej lidze (jeden zawodnik ze światowej czołówki w drużynie).
ZOBACZ WIDEO Do Łodzi przyjechał wielki talent. Wszystkim opadły szczęki
Początkiem eliminacji, których finał zaplanowano na 19 września w rosyjskim Togliatti, są turnieje Złotego Kasku, które zaplanowano już na 30 marca (Protasiewicz weźmie udział w zawodach w Gnieźnie). Ewentualne niepowodzenie na tym etapie pogrzebie marzenia o dalszej walce o awans. - Wygląda na to, że polskie kwalifikacje będą pierwszymi ważnymi zawodami w sezonie i początkiem długiej, długiej podróży, którą chciałbym udanie zakończyć - tłumaczy.
Zielonogórzanin twierdzi, że ma za sobą udany okres przygotowawczy. - Pracowałem solidnie podczas przygotowań w zimie. Zobaczymy, co się wydarzy. Czuję, że stałem się bardziej dojrzały i lepiej radzę sobie z pewnymi sytuacjami, więc mój poziom sportowy sprawia, że jestem gotowy na powrót do cyklu i podjęcie się tego wyzwania - kończy Protasiewicz.
Daj sobie juz spokoj z GP (gdybys sie tam nawet poprzez eliminacje dostal),
gdyz w przyszlym roku odbiloby sie to na twojej slabszej dyspozycji dla Czytaj całość