O żadnej rewolucji w tym przypadku nie ma mowy, bo takie zalecenie funkcjonowało już przed sezonem 2016. W praktyce jednak różnie bywało. Kiedy dochodziło do spornych sytuacji, to często mieliśmy słowo przeciwko słowu. Ludzie, którzy mieli później rozstrzygnąć konflikt, czasami nie wiedzieli, komu mają wierzyć. Teraz ma się to skończyć, bo mówimy już o przepisie będącym częścią regulaminu.
Wszystkie polecenia dotyczące prac torowych czy uwagi związane za stanem nawierzchni muszą być formułowane na piśmie. Niby to więcej biurokracji, ale spory mają być łatwiejsze do rozstrzygnięcia, bo będzie wiadomo, kto i jakie podejmował działania w trakcie meczów.
Czy dzięki temu zniknie wiele problemów? - W większości przypadków rzeczywiście to działa tak, że jest słowo przeciwko słowu - twierdzi żużlowy menedżer Sławomir Kryjom. - Ktoś wydał polecenie, a ktoś inny mówi, że nie usłyszał lub go nie było, bo akurat wyszedł. Oficjalny charakter sprawi, że będzie jakiś dowód w sprawie. Jeśli dojdzie do sporu, to w postępowaniu będzie konkretny materiał do analizy - dodaje.
Z drugiej strony były menedżer Unibaksu Toruń ma pewne wątpliwości. - Pytanie jest takie, czy osoby decyzyjne, którymi są sędzia, komisarz czy przewodniczący jury będą dobrze egzekwować swoje polecenia. Jeśli na tych stanowiskach będą słabi ludzie, to możemy się bardzo szybko zapętlić w postępowaniach dyscyplinarnych. Władza będzie musiała zbudować szwadron osób, które zajmą się tymi tematami. Z wykonywaniem poleceń i egzekwowaniem swoich decyzji jest w żużlu problem - przekonuje Kryjom.
ZOBACZ WIDEO Daniel Kaczmarek liczy na rady Grega Hancocka
Zmiana polega raczej na tym, że powstała os Czytaj całość