Mecz 4. kolejki Nice I Ligi Żużlowej pomiędzy Arge Speedway Wandą Kraków a Euro Finannce Polonią Piła miał odbyć się w minioną niedzielę. Z powodu złego stanu nawierzchni po opadach deszczu zawody zostały o 13:15 odwołane. Rozczarowani takim obrotem wydarzeń są goście z Piły, którzy uważają, że spotkanie to powinno dojść do skutku.
- To, że odwołano ten mecz jest dla nas niezrozumiałą decyzją. Opady deszczu w Krakowie nie były duże, a od godziny 13:15-13:30 świeciło już słońce. Gdyby zdecydowano się na prace nad wierzchnią, to spokojnie przygotowano by tor do stanu używalności. W najgorszym wypadku mecz rozpocząłby się o 16:00. Nieraz jechaliśmy w gorszych warunkach. Nawet na inaugurację rozgrywek w Rzeszowie tor był wyglądał gorzej, a mimo to odbyły się zawody - przekonuje menedżer Polonii, Tomasz Żentkowski.
Pilanie mają wrażenie, że na rozegraniu meczu w tym terminie nie zależało gospodarzom. - Przed decyzją sędziego na torze nie były przeprowadzane w zasadzie żadne prace. Mam wrażenie, że tylko my chcieliśmy przystąpić do tego meczu. Zjawiliśmy się w Krakowie w mocnym składzie, a gospodarze mieli swoje problemy. Nie widzieliśmy po ich stronie zbyt dużej chęci, by wyjeżdżać na tor - dodaje menedżer.
Z powodu wyprawy do Krakowa Euro Finannce Polonia straciła czas, a także pieniądze. - Kosztowało na to około 20 tysięcy złotych. Dla klubów w Ekstralidze taka kwota to niewiele, ale dla drużyn z niższych lig, gdzie budżety są na dużo niższym poziomie, jest to niepotrzebny wydatek. Szkoda, że tak się stało, bo tor był w na tyle dobrym stanie, że mecz w Krakowie moglibyśmy mieć już za sobą - kwituje Żentkowski.
ZOBACZ WIDEO "Tomek jest dobrem narodowym. Jest współczesnym gladiatorem"