Szymon Woźniak w trudnej sytuacji. Proponuje on wprowadzenie przepisu, który pomoże rezerwowym

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Szymon Woźniak
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Szymon Woźniak

Szymon Woźniak od początku sezonu nie ma miejsca w składzie Betard Sparty Wrocław. 24-latek proponuje, aby wprowadzić przepis, który rozwiązałby problemy zawodników, którzy znajdą się w takiej sytuacji.

Niewykluczone jednak, że wychowanek Polonii Bydgoszcz już w najbliższą niedzielę odjedzie pierwsze spotkanie ligowe w PGE Ekstralidze. Może się tak stać, bo w niedzielę w Żarnowicy złamania kości piszczelowej doznał Vaclav Milik. To sprawia, że szanse Woźniaka na występ w wyjazdowym pojedynku wrocławian z MRGARDEN GKM-em Grudziądz są spore.
Mateusz Lampart, WP SportoweFakty: Czy z dnia na dzień chęć pojechania w lidze jest u pana coraz większa?

Szymon Woźniak (zawodnik Betard Sparty Wrocław): Praktycznie w każdym klubie ekstraligowym jest więcej zawodników w kadrze, niż miejsc w składzie. Proces budowy drużyn zmierza w tym kierunku, a zawodnicy po części to rozumieją. Wiadomo, że ma to być zabezpieczenie dla klubów. Ten sezon stoi pod znakiem tego, że młodzi Polacy w Ekstralidze siedzą na ławie, bo przecież oprócz mnie tak samo jest w przypadku Grzegorza Zengoty czy Pawła Przedpełskiego. To na pewno nie jest coś, co pomaga nam w rozwoju. Może w przyszłości organ zarządzający rozgrywkami wymyśli jakiś przepis, który będzie przyjazny dla zawodników w tego typu sytuacjach.

[b]

Jakie rozwiązanie ma pan na myśli?
[/b]
Myślałem o tym już od dawna. Mocno liczę na to, że PZM lub PGE Ekstraliga wprowadzą przepis, który umożliwi zawodnikom lepszy byt w tym trudnym sporcie. Dzięki takiemu rozwiązaniu mogliby skorzystać szczególnie młodzi seniorzy, którzy są ambitni i chcą jeździć w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dla mnie wielka szkoda, że Polak mający zatrudnienie w Ekstralidze, który nie znalazł się w składzie swojej drużyny, nie może wystartować w niższej lidze jako "gość". Nawet na jawnych i prosto określonych zasadach, żeby każdy klub miałby pełen wgląd w to, ile taki zawodnik kosztuje i czy taki klub na niego stać. Najważniejsze jest utrzymywanie się w tym jakże ważnym dla nas rytmie startowym. Być może ja się już na to nie załapię, ale młodsi zawodnicy, którzy znajdą się w takiej sytuacji, będą mieli taką możliwość.

ZOBACZ WIDEO Pogoda zrobiła rozgardiasz w żużlowym kalendarzu

Taki przepis rozwiązałby problem?

Moim zdaniem wyszłoby to na plus. Jak spojrzymy na ligę szwedzką, to tam zawodnik krajowy ma możliwość jazdy w dwóch ligach jednocześnie, bo może startować w Elitserien i Allsvenskan. W lidze duńskiej 90 procent Polaków, którzy mogliby się pojawić w tej lidze, ma kategorie A lub B, czyli adekwatnie wyższe od poziomu sportowego. Jest to zrobione celowo, aby zagraniczni żużlowcy nie odbierali miejsc w składzie Duńczykom. Każda liga ciągnie maksymalnie w swoją stronę. Co prawda Szwecja wprowadziła ostatnio dziwny przepis odnośnie dwójki Szwedów w drużynie, ale wszyscy widzieli, jakie spowodowało to wzburzenie w środowisku. Moim zdaniem polska liga również powinna iść w tym kierunku. Wiele fajnych przepisów weszło już dla młodzieżowców, ale moim zdaniem rozwój zawodnika nie kończy się na wieku juniorskim.

Gdyby rezerwowi z PGE Ekstraligi mogli jechać jako "gość" w lidze niżej, kwestie finansowe byłyby dla nich sprawą drugorzędną?

Nie jeżdżąc w lidze i nie zarabiając trudno od nas wymagać, żebyśmy jeszcze do tego dokładali tylko po to, żeby jeździć. Tutaj jednak nie chodzi o to, żeby zarabiać duże pieniądze. W przypadku dobrego występu mogłoby nam zostać na zwrot wszystkich dodatkowych kosztów. Zacznijmy najpierw od samej możliwości jazdy na zasadzie "gościa", a potem skupmy się na doskonaleniu tego rozwiązania. Głównym celem ma być regularna jazda i bycie w rytmie.

Teraz brakuje panu tego rytmu?

Na szczęście nie. Zaczęła się liga szwedzka. Dwa tygodnie temu byłem na treningu, a tydzień temu odjechałem pierwszy mecz. We wtorek jadę w kolejnym. Cieszę się, że liga szwedzka rozpoczęła się w bardzo trudnym dla mnie momencie. Jestem w składzie, jeżdżę i włodarze mojego klubu są ze mnie zadowoleni. Mam nadzieję, że tak pozostanie do końca sezonu.

Na początku kwietnia mówił pan, że pańska jazda jest poprawna, a sprzęt spisuje się dobrze. Czy od tego czasu coś się zmieniło?

To pytanie nie do mnie, ale pewnie bardziej do trenera Dobruckiego. Moim zdaniem moja dyspozycja - szczególnie na obcych torach - jest bardzo dobra od startu sezonu. Kilka pierwszych treningów we Wrocławiu to była niewiadoma dla każdego. Trudno jednak czymś takim się sugerować. Na wyjazdach mam szybkość od początku sezonu. We Wrocławiu zaczynam już czuć, że prawie jestem w domu.

[b]

Na początku sezonu walki na Stadionie Olimpijskim nie było za wiele. Jakie ma pan odczucia związane z nowym torem?
[/b]
W XXI wieku sport musi być widowiskiem, żeby przyciągał kibiców na trybuny. Mam nadzieję, że szybko to ściganie pojawi się na nowym stadionie. Kiedy patrzę na trybuny i widzę, ilu kibiców przychodzi na nasze spotkania, to aż chciałoby się ich obdarować biegami rodem z sobotniego Grand Prix Polski.

Wiele mówi się o tym, że w tym sezonie zawodnicy mają problemy z silnikami Petera Johnsa. Zauważył pan to u siebie?

Nie mam jeszcze dobrego punktu odniesienia w tej kwestii. Przyznam szczerze, że ja jestem od dłuższego czasu zadowolony z silników Petera Johnsa.

Czy rozważa pan inne rozwiązania niż walka o skład we Wrocławiu?

Co do Sparty, to zachowuję pełen spokój. Cały czas jestem w kontakcie z zarządem klubu i trenerem. Odbyliśmy już dwa spotkania, a w tym tygodniu porozmawiamy raz jeszcze. Spotkanie będzie dotyczyć dalszego planu na funkcjonowanie drużyny. Dzięki niemu wszyscy będziemy wiedzieć, czego możemy się spodziewać. Myślę, że najbliższe dni powinny przynieść dla mnie pozytywne rozstrzygnięcia.

Czy jeśli sytuacja się nie zmieni, będzie pan chciał od klubu zgody na wypożyczenie?

Jest jeszcze dużo za wcześnie, by o tym mówić. Wszyscy wiedzą, że jestem zawodnikiem, dla którego najważniejszy jest rozwój. Tego się będę trzymał.

Źródło artykułu: