TS Polonia Piła awans do I ligi przypieczętowała w meczu na własnym torze z Rybnikiem. Na inaugurację nowych rozgrywek pilski beniaminek podejmował Apatora Toruń. Pamiętam, jak po jednym z wyścigów w którym ówczesny lider torunian Mark Loram przyjechał trzeci, jeden z kibiców siedzących na pierwszym łuku krzyczał: Gdzie jest ten Loram? Ja pytam gdzie jest ten Loram? Nie ważne było, że wspomniany śpiewak był zapewne po kilku piwkach. Nie ważne, że Loramski wygrywał później już wszystkie swoje wyścigi. Ważne, że Polonia wygrała! W powietrzu czuć było klimat jedności, a skandowane przez cały stadion hasło PO-LO-NIA mogło przyprawić o dreszcze.
Sezon mijał, a ówczesny prezes Wiesław Wilczyński mógł być zadowolony. Debiutująca na pierwszoligowych torach Polonia w ostatecznym rozrachunku zajęła czwarte miejsce. Często na stadionie przy ul. Bydgoskiej gościły znane z polityki twarze. Bywał tu ekssenator Tadeusz Rzemykowski. Stałym bywalcem był również Marek Borowski z SLD, który fundował zresztą oponę dla zawodnika wybranego przez kibiców. Na koniec sezonu klub zorganizował czwórmecz dla drużyn z pierwszej czwórki Drużynowych Mistrzostw Polski. Niespodziewany gość wyjechał na motocyklu jako pasażer. Na środku murawy ściągnął kask i co? No i oto przyszły Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odziany w żużlowy kevlar serdecznie wita się z kibicami. Jaką wielką miłością do pilskiego żużla pałali wówczas Ci ludzie...
Pilski klub piął się w krajowej hierarchii aż do tytułu mistrza Polski. W międzyczasie zaprzyjaźnieni politycy załatwiali jeszcze sponsorów w Warszawie. Wszyscy pamiętają firmę Inco-veritas i jej markę Ludwik, czy później BGŻ. Później jednak nastąpił spadek aż na samo dno. Gdy pilski speedway stanął na skraju bankructwa okazało się, że klub ma niewielu przyjaciół. Były prezes Wilczyński brylował już na salonach politycznych w Warszawie. Pozostałym dyplomatom też już jakby nie po drodze było z pilskim klubem. Prawdziwa miłość nie umiera nigdy. Miłość przeliczana jednak na wyborcze głosy kibiców okazała się uczuciem wielce gorącym, ale i krótkim zarazem. Polonia upadła, a czasów PKŻ-tu lepiej już nie wspominać bo to pasmo porażek i upokorzeń pilskiego żużla.
Mijały lata i w Pile rzadko usłyszeć można było warkot żużlowych motorów. Próbę reaktywacji żużla podjęli działacze stowarzyszenia Victoria. W roku 2008 udało się nawet zorganizować turniej o puchar Prezydenta Miasta Zbigniewa Kosmatki. Nie udało się jednak wystawić drużyny ligowej. Rozbawił mnie transparent zawieszony podczas tych zawodów na okazałej wieżyczce pilskiego stadionu: Piła miastem sportu. Ciekawe jakim cudem? W mieście poza żeńską siatkówką sport praktycznie nie istniał. Bez obrazy dla judoków, lekkoatletów i innych pilskich sportsmenów(płeć piękna włącznie), ale rozważam głównie dyscypliny o znaczącym zainteresowaniu wśród kibiców. Ja rozumiem, że o zdobycie sponsorów muszą starać się działacze, ale odpowiedni lobbing władz miasta może dużo w tej kwestii ułatwić. W najbliższych latach w Pile nad rzeką Gwdą ma powstać galeria handlowo-usługowa Aquabella. Co ciekawe inwestor zdecydował się wspomóc finansowo tutejsze siatkarki z PTPS. Oczywiście dziewczynom nie można odmówić charakteru bo co roku walczą o medale mistrzostw Polski. Dziwne skojarzenia budzi jednak fakt, że w drużynie gra synowa pilskiego Prezydenta Agnieszka Kosmatka. Oczywiście jest szereg argumentów za tym, że reklama poprzez siatkarki będzie bardziej medialna i rozpowszechniana na najwyższym szczeblu rozgrywek, ale fakt pozostaje faktem. Smrodek w tej sprawie też pozostał...
Mamy rok 2009. W grodzie Staszica powraca żużel. Żużel w wykonaniu zawodowym. Przed inauguracją sezonu na konferencji prasowej zarząd Speedway Polonii oświadcza, że planuje budżet na poziomie 700 tys. złotych. Działacze podkreślają, że tylko w 30 proc. ma on być realizowany z datków od sponsorów. Zrealizowane umowy na tamten dzień (02.04)opiewały zresztą na kwotę zaledwie 30 tys. zł. Mam nadzieję, że pozostałe firmy, które deklarowały pomoc nie wycofają się i unikniemy sytuacji jaka ma miejsce w Częstochowie. Co jednak w wypowiedziach pilskich działaczy ujęło mnie najbardziej? Poinformowali oni, że mają świadomość o dość wysokich cenach na ligowe spotkania (20 zł normalny, 12 zł ulgowy), jednak robią żużel dla kibiców i w kibicach upatrują swojego największego darczyńcę. W dobie szerzącego się kryzysu gospodarczego lepsza najgorsza prawda niż słodkie kłamstwo.Tej zasadzie hołd oddali działacze KS Speedway Polonii Piła. Postawa godna naśladowania. W Częstochowie prezes Maślanka teraz płacze, a Władysław Komarnicki ma nadzieję, że żużlowcy nie przyjdą po wypłaty za kompromitującą porażkę w Lesznie. Widać 30 proc. obniżki w kontraktach gorzowskich zawodników jeszcze nie wystarcza by zapiąć budżet również bliskiej memu sercu Stali... Może się czepiam, ale fakty mówią za siebie.
Odbiegłem nieco od wątku wiodącego, czyli od polityki. Tak więc w niedzielne popołudnie 5 kwietnia wybrałem się na stadion Polonii na mecz z Kolejarzem Rawicz. Kupiłem program, który ku mojemu zdziwieniu kosztował 5, a nie zapowiadane 10 złotych. Otwieram i.... szlag mnie trafia! Nie, nie chodzi tu o błędy literowe, które wkradły się do druku. Już na początku w oczy kłuje mnie przemówienie pilskiego starosty Tomasza Bugajskiego. Oczywiście oddał on należną cześć osobom reaktywującym pilski żużel na czele z Markiem Wieczorkiem, ale... Jakoś boję się już polityki przy sporcie, zwłaszcza tym pilskim, żużlowym. Przed meczem głos zabrał Prezydent Piły Zbigniew Kosmatka. Złe duch odżywały...Sam mecz z Rawiczem był naprawdę emocjonującym widowiskiem. Przyszło wielu kibiców co zapewne znacząco podreperuje klubowy budżet. Z tego bardzo się cieszę. Na koniec kibiców czekała niespodzianka. Kwaśniewskiego już się nie spodziewałem bo i po co miałby tu być. Ową niespodzianką okazał się dodatkowy wyścig o puchar kogóż by innego jak nie.. Prezydenta Miasta Piły.
Cały ten wywód łączący pilski żużel z polityką wielu osobom może się wydać zwykłym biadoleniem. Wiadomo jest, że kluby powinny żyć w jak najlepszych relacjach z władzami. Będę pierwszym wiwatującym na cześć wszystkich polityków, którzy na stałe zaangażują się w sport. Mam jednak obawy, które narodziły się w 1994 roku i trwają przez te wszystkie lata. Polityka mocno pomogła kiedyś wywindować pilski speedway na same szczyty. Później jednak już nie uchroniła przed drastycznym upadkiem. Nie było nawet dmuchanego materaca, aby ten upadek maksymalnie złagodzić. Boję się, bo wygląda na to, że sezonowa miłość polityków do pilskiego żużla znowu odżywa. No cóż, ponoć stara miłość nie rdzewieje.