Ryszard Bryła ukarał Artura Mroczkę, bo zawodnik Grupy Azoty Unii Tarnów miał rzucić w trakcie 15 wyścigu butelkę na tor. Zawodnik przekonywał, że do takiej sytuacji nie doszło. Sędzia bazował jednak na tym, co widział komisarz i pozostał nieugięty.
Mroczka może od tej decyzji się odwołać. W Tarnowie cierpliwie czekają na to, co zrobi żużlowiec. - Nie jesteśmy stroną w tej sprawie i nie możemy pisać odwołania jako klub - podkreśla Łukasz Sady. - Artur sam musi podjąć decyzję, czy je napisze. Tak samo było kiedyś w sprawie Leona Madsena. Dostał czerwoną kartkę i ruch był po jego stronie - dodaje prezes.
Prezes tarnowskiego klubu sytuacji komentować szerzej nie zamierza, bo na własne oczy nie widział szczegółów całego zajścia. Jest jednak w kontakcie z żużlowcem - Jestem przekonany, że ani Artur, ani nikt inny nie zrobił tego specjalnie. Bieg układał się na naszą korzyść, mecz praktycznie był wygrany. Po co ktokolwiek miałby rzucać czymkolwiek na tor? Czekamy na protokół pisemny z zawodów, który w każdej chwili powinien dotrzeć do naszego klubu. Wtedy zawodnik podejmie decyzję - tłumaczy Sady.
Jeśli Mroczka nie napisze odwołania lub okaże się ono nieskuteczne, to zawodnik będzie pauzować w najbliższym meczu z Lokomotivem Daugavpils. Wtedy szansę występu otrzyma powracający po kontuzji Jakub Jamróg.
Z naszych informacji wynika, że w sprawie są niezbite dowody i kara dla Mroczki zostanie utrzymana. Teoretycznie istnieje nawet możliwość jej zwiększenia.
ZOBACZ WIDEO Stadion Orła rośnie w oczach! Trwają rozmowy o dachu
I jakie to niezbite dowody? Czy Mroczka ma zacząć się bać serii artykułów na jego temat? Czy Tarnów zostanie zdegradowany przez te dowody i to będzie zwiększenie kary? Czytaj całość