Drużyna z Daugavpils przyjechała do Łodzi z czwórką juniorów. W ostatniej chwili miejsce Tomasa Jonassona zajął Artiom Trofimow. A to oznaczało, że w 14 biegach w ekipie gości zawsze będzie startował młodzieżowiec. Orzeł miał to wykorzystać i nie tylko wygrać, ale zdobyć również bez większych problemów punkt bonusowy. Jak się jednak okazało, spotkanie w Łodzi miało bardzo zaskakujący przebieg. Bardzo długo na prowadzeniu znajdowali się Łotysze, którzy mogli nawet wygrać.
- Czy jestem rozczarowany? To mało powiedziane. Jestem wkurzony. Przyjechała do nas mocno osłabiona drużyna, a my uratowaliśmy z nimi remis - mówił po meczu wściekły Witold Skrzydlewski.
- Nie potrafiliśmy na własnym torze wygrywać startów. Przecież to żałosne. Jeśli nasi seniorzy nie są w stanie wygrywać z juniorami, to o czymś to świadczy. Z kolei o naszych młodzieżowcach nie ma sensu zbyt wiele mówić. Przyjechali na piknik i tyle. Przed meczem wszyscy mieli idealne warunki, żeby się przygotować. Było sporo treningów. Zastanawiam się teraz po co. Mnóstwo kosztów a efektów zero. Teraz jedziemy do Gdańska i jestem pewny, że dostaniemy baty za trzy punkty - dodaje główny sponsor klubu z Łodzi.
Prezes Orła po meczu nie miał jedynie pretensji do Edwarda Mazura i Aleksandra Łoktajewa. Reszta drużyny jego zdaniem zdecydowanie zawiodła. - Nawet Andersen dał się wyprzedzić w swoim ostatnim biegu. Widać, że po wypadku to nie jest na razie ten sam zawodnik co wcześniej. Uważam, że w meczu z Lokomotivem zawodnicy zmarnowali wielką szansę na drugie lub trzecie miejsce. To było spotkanie o to, czy pojadą w fazie play-off i odegrają w niej znaczącą rolę. Tak naprawdę chodziło o ich pieniądze, a nie o moje. Może jeszcze zajmą czwartą pozycję, ale co z tego? To oznacza lanie z Unią Tarnów i na tym cała zabawa się kończy - przekonuje Skrzydlewski.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)
2. Oļegs Mihailovs (23.08.1999) - 0 (0,0,-,0) i 4. Artjoms Trofimovs (18.01.2000) - 1 (1 Czytaj całość