Pierwszy zgrzyt miał miejsce w trzecim wyścigu, kiedy Artur Mroczka zahaczył o tylne koło swojego kolegi i cudem uratował się od upadku. Zdecydowanie groźniej było w biegu 10., kiedy Artur Czaja przyblokował przy bandzie swojego partnera z drużyny. Mroczka się przewrócił, ale na szczęście wrócił do parku maszyn o własnych siłach.
W Tarnowie przyznają, że komunikacja w drugiej parze nie wyglądała najlepiej, ale działacze nie zamierzają wyciągać poważniejszych wniosków. - Afery i wyolbrzymiania problemu na pewno nie będzie - tłumaczy nam prezes Łukasz Sady. - To się zdarza, a oni do tej pory byli duetem, który się doskonale dogadywał. Czuli się nawzajem na torze i jestem pewny, że tak będzie znowu. Moim zdaniem mówimy o wypadku przy pracy, którzy obaj nasi zawodnicy już sobie wyjaśnili - dodaje szef tarnowskiego klubu.
Działacze podkreślają, że dwa incydenty z udziałem duetu Czaja - Mroczka nie mogą mieć wpływu na ocenę całego spotkania. - Przecież powodów do radości jest bardzo wiele i o tym powinniśmy głównie mówić - przekonuje prezes. - Wygrana za trzy, emocjonujące zawody, które podobały się kibicom i sponsorom. Nie był to również drogi mecz, bo nie uciekliśmy jakoś bardzo rywalowi. No i frekwencja. Znowu była na wysokim poziomie. Same pozytywy - podsumowuje Sady.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)