Hans Andersen spóźnił się na mecz w Łodzi. Orzeł przedłużał jak tylko mógł

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Hans Andersen
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Hans Andersen

O 15:15 miał rozpocząć się mecz w Łodzi między miejscowym Orłem a Grupą Azoty Tarnów. Tymczasem Hans Andersen dopiero około 15:30 dotarł na łódzki obiekt i... zdążył na pierwszy wyścig.

Pierwszy wyścig spotkania w Łodzi miał zacząć się o 15:15. Tymczasem organizatorzy celowo przedłużali rozpoczęcie prezentacji, bo nieobecny na stadionie był Hans Andersen. Gospodarze robili co tylko się dało, aby mecz zaczął się możliwie jak najpóźniej. Najlepiej dopiero wtedy, gdy Duńczyk będzie już gotowy do startu.

Właśnie dlatego samochód, który zawiózł zawodników na prezentację, wyruszył dopiero około 15:10, a sama prezentacja żużlowców zakończyła się około 15:25. Później trwała parada motocyklowa i jeszcze wysłano na tor polewaczkę, aby zrosiła nawierzchnię.

Na tym nie skończyły się pomysły Orła Łódź na zyskiwanie kolejnych minut. Gospodarze złożyli oficjalny protest dotyczący gaźnika Petera Ljunga. Wobec tego sędzia musiał udać się do parku maszyn i sprawdzić, czy motocykl Szweda jest regulaminowy. W międzyczasie, około 15:30, spóźniony Andersen wyskoczył z taksówki i popędził do swojego boksu, aby się przebrać.

- Miał odebrać mnie ktoś inny, ale przez wypadek na autostradzie musiałem jechać taksówką. Nie boję się jazdy na żużlu, ale podczas jazdy z taksówkarzem czułem strach - przyznał Andersen w rozmowie z reporterem Eleven.

Do sprzętu Petera Ljunga arbiter nie miał zastrzeżeń. Protest miejscowych został odrzucony. Kosztowało ich to 2000 złotych. Dla Orła najważniejsze jednak było to, że udało się zrealizować plan, bowiem Andersen zdążył przed taśmę pierwszego wyścigu na ostatnią chwilę. Po jej zwolnieniu wystartował najlepiej i odniósł pewne zwycięstwo.

W sumie początek spotkania przeciągnięto o 22 minuty.

ZOBACZ WIDEO Piotr Szymański: MPPK spadły z rangą. Teraz można zrobić coś fajnego (WIDEO)

Źródło artykułu: