Na to, że rewanżowy mecz półfinałowy nie będzie mógł odbyć się we Wrocławiu, Betard Sparta była przygotowana od dawna. Już wiosną zgłoszono do Speedway Ekstraligi, że 10 września na Stadionie Olimpijskim odbywać się będzie PKO Wrocław Maraton. Obiekt ten będzie zatem tego dnia niedostępny dla żużlowców.
Wrocławianie muszą tym samym zacząć play-offy u siebie i 3 września przyjedzie tam Cash Broker Stal Gorzów. Rewanż odbędzie się tydzień później na Stadionie Edwarda Jancarza. Drużyna Rafała Dobruckiego będzie musiała zatem bronić zaliczki, o ile wywalczy takową w pierwszym spotkaniu.
- Rafał i jego zawodnicy byli oczywiście świadomi, że tak to będzie wyglądać. Z tego co pamiętam, to już przed sezonem zgłaszano ten fakt do Ekstraligi. Będą mieli z tego powodu nieco utrudnione zadanie - ocenia ekspert nSportu+, Wojciech Dankiewicz.
Jak pokazały poprzednie lata, drużyny są w nieco bardziej komfortowej sytuacji, gdy rozgrywają rewanże na własnym torze. Sparta będzie miała poza tym mniej czasu, by dojść do ładu ze swoim torem. - Do meczu we Wrocławiu zostało półtora tygodnia i Rafał Dobrucki będzie chciał ten czas jak najlepiej spożytkować. Tym bardziej, że przegrany mecz z Falubazem pokazał, że Sparta złapała dołek. Pewnie łatwiej byłoby jej, gdyby jechała najpierw do Gorzowa i później odrabiała ewentualne straty na własnym torze. Stal też ma jednak swoje problemy, w postaci kontuzji Nielsa Kristiana Iversena. Trudno więc wskazać wyraźnego faworyta tej konfrontacji - dodaje Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy kierownika drużyny w PGE Ekstralidze