Unia Tarnów potrzebuje wzmocnień. Jeden zawodnik to za mało

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Artur Mroczka przygotowuje się do biegu.
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Artur Mroczka przygotowuje się do biegu.
zdjęcie autora artykułu

Grupa Azoty Unia Tarnów musi wzmocnić swój skład, bo inaczej będzie czekać ją ciężka walka o utrzymanie. Jeden klasowy zawodnik to może być za mało. Idealnym rozwiązaniem byłby powrót Janusza Kołodzieja, ale na to nie ma szans.

W Tarnowie mają nad czym myśleć. Działacze i sztab szkoleniowy wielokrotnie mówili, że chcieliby wprowadzić jedynie kosmetyczne zmiany w składzie. Najwięcej mówi się o powrocie Leona Madsena, ale ten transfer niczego nie rozwiąże. Unia do szczęścia potrzebuje piątki w miarę równych seniorów, bo juniorzy raczej wielkim atutem nie będą. Wszyscy mocno liczą na Patryka Rolnickiego, ale na horyzoncie nie ma kandydata, który byłby jego godnym uzupełnieniem.

W zasadzie pewne jest, że w drużynie zostanie Kenneth Bjerre. Wszystko na to wskazuje, że kontrakty przedłużą też Jakub Jamróg i Artur Mroczka. Unia nie ma wyjścia i musi zaufać właśnie tej dwójce, licząc, że w przyszłym roku trafią z formą. Na rynku trudno o polskich zawodników, którzy gwarantowaliby coś więcej. Kimś takim byłby Janusz Kołodziej, ale tematu jego powrotu nie ma i pewnie nie będzie.

Działacze próbowali kontaktować się za to z Krzysztofem Kasprzakiem, jednak ten transfer z góry jest skazany na niepowodzenie. Inna sprawa, że w klubie przyjmują dziwną politykę. Pod ręką mają klasowego wychowanka, a próbują sięgać po zawodnika, który w Tarnowie nie cieszy się sympatią kibiców, a dodatkowo zawsze miał duże problemy z miejscowym torem. Wszystko wskazuje więc na to, że Unia postawi na Jamroga i Mroczkę. - Jeśli dostaną szansę i będą mieli pewne miejsce w drużynie, to mogą sobie poradzić. Mroczka nie raz pokazywał w Ekstralidze, że potrafi dobrze pojechać. Myślę, że z punktu widzenia tarnowskich kibiców dobrze byłoby, gdyby w drużynie pozostał też Kuba Jamróg - ocenia nasz ekspert, Krzysztof Cegielski.

Problemem są też jednak obcokrajowcy. Unia musi działać dwutorowo. Trzeba zrobić wszystko, aby przekonać do powrotu Madsena, ale zarazem poszukać kogoś jeszcze. - Madsen to wartościowy i ambitny zawodnik. Ale ten skład nie gwarantowałby wielkiego wyniku - twierdzi z kolei Wojciech Dankiewicz. - Taki Kenneth Bjerre, nic mu nie ujmując, to jest materiał bardziej na doparowego a nie lidera. Inna sprawa, że wydawało się, iż Częstochowa w tym roku też nie ma mocnej drużyny, a pokazali się z bardzo dobrej strony. Nie można nikogo przekreślać, ale mimo wszystko Unii na ten moment brakuje mocnych nazwisk - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Taki mecz jak z Danią drugi raz nie może się powtórzyć

Beniaminek nie zamierza jednak szaleć na rynku. Prezes Łukasz Sady wielokrotnie powtarzał, że najważniejsze są finanse i nie inaczej będzie w tym przypadku. - Myślę, że kluczowe jest to, aby utrzymać stabilizację finansową. Z drugiej strony każdy oczekuje wyniku sportowego, bo nikt sobie nie wyobraża tego, że dana drużyna wywalczyła awans, a po roku czasu znowu spada. Do całej sprawy trzeba podejść rozsądnie. Na pewno jednak obecny skład Unii wymaga wzmocnień. Moim zdaniem Unii potrzeba dwójki bardzo mocnych zawodników, którzy są objeżdżeni i punktują na wysokim poziomie. Na pewno na rynku jakiś wybór jest, bo są zawodnicy, którzy będą zmieniać barwy klubowe i są dostępni. Uważam, że Unii uda się pozyskać jednego lub dwóch zawodników z dużymi nazwiskami - twierdzi Cegielski.

Działania Unii będą też poniekąd uzależnione od tego, co zrobią inne kluby. Być może trzeba będzie trochę poczekać, aż jakiś zawodnik z kimś się nie dogada i wtedy próbować go pozyskać. Inny kierunek to zaryzykowanie i postawienie na kogoś z mniej uznanym nazwiskiem. W kuluarach przejawiało się już nazwisko Andersa Thomsena, ale tutaj wiele zależeć będzie od ostatecznych rozstrzygnięć w rewanżowym meczu barażowym Wybrzeża z Get Well.

Źródło artykułu: