Kapitan Fogo Unii ma tylko matematyczne szanse na utrzymanie w cyklu Grand Prix. Na turniej przed końcem rywalizacji zajmuje jedenastą lokatę i traci do ósmego Mateja Zagara osiemnaście punktów.
- O tym czy Piotrek dogoni Słoweńca nie ma nawet sensu dywagować, bo nie wyprzedzi przecież w trakcie jednego turnieju aż trzech rywali. Trudno oczekiwać, by zdobył komplet punktów, a i to mogłoby być za mało - mówi ekspert i były żużlowiec, Jan Krzystyniak.
Nie ma też raczej szans, by powtórzyła się sytuacja poprzedniego roku, gdy Maciej Janowski, który nie utrzymał się w SGP, dostał od organizatorów dziką kartę. - Wtedy sytuacja była o tyle inna, że mieliśmy o jednego mniej Polaka w Grand Prix. Teraz do cyklu dołącza natomiast starszy brat Piotrka, Przemek Pawlicki. Nie łudźmy się, że któryś z naszych dostanie dziką kartę - dodaje.
W przypadku spodziewanego wypadnięcia Piotra Pawlickiego, Polacy będą mieć w cyklu nadal czterech reprezentantów. Jedną z dzikich kart otrzymają na pewno Duńczycy, którzy nie mają teraz w pierwszej ósemce żadnego zawodnika. - Oczekiwanie, by BSI przyznała zaproszenie piątemu Polakowi, byłoby przesadą. Jasne, że Piotrek Pawlicki czy Jarek Hampel dobrze radziliby sobie w Grand Prix. Ważna jest jednak różnorodność i obecność przedstawicieli jak największej liczby krajów. Nikt z nas obrażać się na to nie powinien - kwituje Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO Wojciech Szczęsny: W kadrze nie ma numeru 1