Jednak jak donosi oficjalny serwis zawodnika, wszystko skończyło się dość szczęśliwie. AJ ma tylko lekko stłuczone lewe kolano, ale powinien wystąpić podczas najbliższych zawodów Grand Prix w Pradze. Ból jest dość dokuczliwy, ale nie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. Sam zawodnik cieszy się również z tego faktu, że w momencie upadku zdołali go ominąć jadący za nim Ryan Sullivan i Krzysztof Buczkowski. - Jeśli chodzi o mój upadek to jestem cały czas poobijany i faktycznie boli mnie lewe kolano. Wygląda jednak na to, że nic groźnego się nie stało. Podczas upadku uderzyłem kolanem o wystającą z tylnej części ramy śrubę, która służy do regulacji położenia tylnego koła. Taka "mała rzecz z tyłu". Ta śruba przebiła plastik chroniący kolano i mam takie punktowe stłuczenie. Uraz wygląda w tej chwili jak fioletowe kółko. Da się z tym żyć i "prawie" normalnie poruszać, ale każde dotknięcie kolana jest bardzo bolesne. Całe szczęście nie stało się nic poważniejszego, bo Ryan Sullivan i Krzysiek Buczkowski zdołali mnie ominąć. Całe szczęście! - mówi Jonsson na swojej stronie internetowej.
Teraz przed 29-letnim zawodnikiem kilka dni odpoczynku, a w piątek czeka go oficjalny trening przed Grand Prix Czech. Andreas cały czas nie może pogodzić się również z niedzielną porażką bydgoskiej drużyny. - Jest mi strasznie przykro, że nie udało nam się wygrać tego meczu. Jestem w Polonii wystarczająco długo, by wiedzieć czym dla kibiców są derbowe mecze! Chyba nie udało nam się, jako drużynie, po raz kolejny dogadać z naszym własnym torem, bo kiedy wieczorem sprawdzałem punktację meczu widać było, że brakuje punktów zawodników drugiej linii zespołu. Teraz lecę do Szwecji i w planach jest start w Pradze. Najprawdopodobniej polecę do Pragi samolotem w piątek - prawie bezpośrednio na trening. Chciałbym podziękować za maile z życzeniami zdrowia i wsparcia po tym nieszczęśliwym, derbowym meczu. Wraz z kibicami wierzę, że przegraliśmy bitwę, a nie wojnę, a z klubem zostajemy nie tylko w łatwych momentach - kończy Jonsson.