Podczas okienka transferowego, które trwała od 1 do 14 listopada kluby mogły kontraktować nowych zawodników do swoich zespołów. Speed Car Motor Lublin podpisał umowę z wicemistrzem świata z 2011 roku - Andreasem Jonssonem mimo że Szwed deklarował pozostanie w Częstochowie. Gdy okazało się, że nie będzie miał zagwarantowanego miejsca w składzie, zaczął rozglądać się za nowym pracodawcą i z tej okazji skorzystali lubelscy działacze.
Początkowo największym transferem Motoru Lublin miał być czterokrotny mistrz świata - Greg Hancock, który był dogadany z właścicielami lubelskiego klubu i przystał na proponowane warunki. Ostatecznie 47-letni Amerykanin wybrał ofertę drugoligowej Stali Rzeszów. Jak się okazało, Hancocka bolała głowa i dlatego nie odbierał telefonów z Lublina. - Byliśmy dogadani, był uścisk ręki. Później jednak nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Miał być naszym liderem, a zachował się brzydko, ponieważ nie poinformował nas, że ma inne plany i prowadzi inne negocjacje. Tłumaczył, że nie odbierał od nas telefonu, bo bolała go głowa. W mojej ocenie zachował się nieelegancko - mówi Piotr Więckowski, menedżer Motoru Lublin w rozmowie z "Kurierem Lubelskim".
ZOBACZ WIDEO Tobiasz Musielak: Niewielu Polaków ma ten tytuł, co ja