Stal-Met Kolejarz Opole zatrzymał liderów: Denisa Gizatullina i Kevina Woelberta. Do tego doszli: Sebastian Ułamek, Oskar Polis i Hubert Łęgowik. Dwaj pierwsi przyszli z PGE Ekstraligi, co oznacza, że są przyzwyczajeni do pewnych, raczej wysokich stawek. Czy w Opolu stracili ekonomiczny rozsądek? A może rozbili bank? Fakt jest taki, że działacze Kolejarza zbudowali skład, jakiego dawno nie było.
- Ostatnio tak mocni byliśmy bodaj w 2004 roku - przypomina menedżer Piotr Żyto. - Wtedy mieliśmy zespół z Dudkiem seniorem, młodym Rembasem, Pawliczkiem i Kowolikiem. Z tym składem awansowaliśmy do pierwszej ligi.
- A kasa? - tłumaczy Żyto. - Zapewniam, że nadal kieruje nami rozsądek. Prezes stara się i z tego wychodzą takie pozytywy jak przyjście zawodników z PGE Ekstraligi. W porównaniu z sezonem 2017 będziemy mieli budżet większy o trzysta tysięcy złotych. W tym roku było osiemset tysięcy, za rok będzie milion sto.
Menedżer Żyto mówi też, że żużlowcy tacy, jak Polis czy Ułamek nie stawiali jakichś wygórowanych warunków. - Oskar myślał przede wszystkim o swojej przyszłości - przekonuje Żyto. - Nie kalkulował, wziął mniej, bo liczy na to, że po rocznej przygodzie okrzepnie na tyle, że będzie mógł pójść dalej, może nawet wrócić do PGE Ekstraligi. Gała czy Nowak też zrobili krok do tyłu, a jak pięknie sobie teraz radzą.
W Kolejarzu podkreślają, że na pewno nie będzie u nich finansowych zatorów. - Gizatullin i Woelbert zostali z nami, bo dobrze się u nas czuli i zawsze mieli płacone na czas. Ten trend chcemy podtrzymać - kończy Żyto.
ZOBACZ WIDEO Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"