Ostatnie sezony na rynku tunerów należały do Petera Johnsa. To on przygotowywał silniki, na których po mistrzowskie tytuły sięgali Greg Hancock i Tai Woffinden. Sytuacja zmieniła się w 2017 roku. Na pierwsze miejsce wysunął się Flemming Graversen, który miał ręce pełne roboty. To on serwisował GM-y Jasona Doyle'a, nowego mistrza świata. Sprzęt z warsztatu Duńczyka był tak dobry, że skusił się na niego nawet Fredrik Lindgren porzucając, przynajmniej na jakiś czas, GTR-y Marcela Gerharda.
To nie koniec. W polskiej PGE Ekstralidze wybornie radzili sobie m.in. Leon Madsen czy Rune Holta, który z Graversenem współpracuje od wielu lat i zawsze może liczyć na nowości. W silniki duńskiego tunera zaopatrzeni byli też zawodnicy z czołówki Grand Prix, jak choćby Patryk Dudek (dwie jednostki), Bartosz Zmarzlik czy pod koniec także Tai Woffinden. Właściwie nie było takich, którzy by narzekali na sprzęt od Duńczyka. - Teraz szykuje nam się bardzo ciekawa rywalizacja na torach żużlowych także między tunerami, którzy zostali podrażnieni przez Flemminga Graversena - uważa żużlowy ekspert, menedżer i komentator nSport+, Wojciech Dankiewicz.
Dodał, że Duńczyk powinien mieć się na baczności, bo konkurenci zrobią wszystko, aby przerwać jego monopol. - Niejednokrotnie widzieliśmy, że tunerzy, którzy brylowali w danym sezonie w następnym mieli jakieś problemy. Nie zapominajmy, że konkurenci Graversena nie zasypują gruszek w popiele. W okresie zimowym, kiedy będą mieli najwięcej pracy, na pewno postarają się o to, aby poprawić warsztat pracy i mechaniczny - oznajmił.
Najwięcej do udowodnienia będzie miał wspomniany Peter Johns. Zwłaszcza na początku sezonu jego sprzęt stał w miejscu. Doszło do tego, że z innych silników zaczęła korzystać flagowa postać stajni Brytyjczyka, czyli Hancock. Kłopoty mieli też Woffinden, czy np. Chris Holder. - Chyba Peter Johns najwięcej oberwał w tegorocznym sezonie. Jan Andersson od lat znajduje się w ścisłym topie tunerów, natomiast Johns musi coś naprawdę zrobić, bo zawodnicy troszeczkę się do niego zrazili. Jednak w tym sporcie jest tak, że wystarczy, aby jeden z żużlowców zaczął na danym sprzęcie jechać, a kolejni zawodnicy zaczną pukać do drzwi danego tunera - skomentował Dankiewicz.
Takim dobrym sygnałem dla tunera z Wielkiej Brytanii jest Matej Zagar. Słoweniec na silnikach z jego warsztatu robił furorę pod koniec sezonu. Wygrał dwie wrześniowe rundy cyklu Grand Prix - w Teterowie i Sztokholmie. - Dlatego też widzimy, że coś tam u Petera Johnsa ruszyło. Pomimo dosyć słabego początku, Johns ocknął się w końcówce, czego przykładem jest właśnie Matej Zagar, który złapał na koniec rozgrywek coś bardzo ciekawego. Biła od niego pewność siebie po wygraniu turnieju w Grand Prix Niemiec. W końcówce sezonu prezentował się fantastycznie - ocenił Wojciech Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"