Duże chodzące pluszaki przyciągają uwagę i są mocnym punktem promocji drużyny w czasie meczu, festynów jak i innych akcji promocyjnych. Na meczach może nie grają pierwszych skrzypiec, bo nie ryzykują zdrowiem a nawet życiem jeżdżąc przez cztery okrążenia w lewo. Mimo to ich wkład w budowanie wizerunku klubu jest spory. Są dobrym duchem drużyny i najlepszym przyjacielem dzieciaków podczas ligowych meczów, którzy chętnie robią sobie z nimi zdjęcia. Ubarwiają one mecze, ale przede wszystkim - zachęcają kibiców do aktywnego dopingu.
Speedy, Orzełek i Golajek - to nie imiona czy pseudonimy zawodników uprawiających dyscyplinę, jaką jest żużel, choć cała trójka regularnie towarzyszy żużlowcom i ich sympatykom w ligowych zmaganiach. Mowa o klubowych maskotkach, których popularność w polskim speedway`u w ostatnich latach znacznie wzrosła.
Jednym z bardziej żywiołowych "pluszaków" klubowych jest grudziądzki gołąb, który od trzech lat uatrakcyjnia mecze PGE Ekstraliga na stadionie przy ul. Hallera a czasem wyjeżdża z drużyną żółto-niebieskich na spotkania ligowe do innych miast. Dlaczego konkretnie ten przedstawiciel ptactwa? - Jest to symbol naszego klubu z lat osiemdziesiątych bardzo popularny wśród naszych kibiców do dziś - tłumaczy członek zespołu ds. marketingu MRGARDEN GKM Grudziądz. - O wyglądzie naszej maskotki klubowej zdecydowały wyniki konkursu plastycznego ogłoszonego przez nasz klub. Swoje projekty prezentowały dzieci w różnym wieku. Ostatecznie wybrany został projekt gołębia w plastronie klubowym.
Debiut w PGE Ekstraligi, gdy GKM Grudziądz awansował, Gołąb Speedy miał trochę pechowy. Działacze zapomnieli go zgłosić na liście osób, które mają prawo przebywać na płycie stadionu. W związku z czym mógł uczestniczyć on w prezentacji wraz zawodnikami. Ale już na następnym meczu GKM-u był i swoją rolę spełnił popisowo. Trudno wyobrazić sobie już mecz podopiecznych szkoleniowca Roberta Kempińskiego czy jakąś imprezę klubową bez sympatycznego gołębia. - Pomysł stworzenia Speediego okazał się strzałem w dziesiątkę dla naszego klubu, gdyż robi on furorę wśród najmłodszych fanów. Nasza maskotka, oprócz spotkań PGE Ekstraligi bardzo często zapraszana jest na wszelkiego rodzaju eventy organizowane na terenie naszego miasta jak i okolic, a także często odwiedza uczniów miejscowych szkół i przedszkoli - dodają spece od marketingu żółto-niebieskich.
ZOBACZ WIDEO: Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"
Pozycję Orzełka w Car Gwarant Start Gniezno z pewnością umocnił człowiek, który wciela się w jej rolę. Pan Mariusz Wesołowski zadebiutował jako przyjazny drapieżnik w sezonie 2009. - Klub ma to szczęście, że posiada moim zdaniem najbardziej zwariowaną (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) osobę, która bawi publikę przed spotkaniami rozgrywanymi na torze przy ul. Wrzesińskiej. Dobra maskotka musi mieć ten dryg, aby czasem zatańczyć lub po prostu się powygłupiać. Nasz Orzełek podczas meczu nie może usiedzieć na miejscu: kradnie chorągiewki, jeździ na dachu Kenwortha, skacze na koziołkach reklamowych czy wykonuje przewrotki z bandy pneumatycznej na tor. Do dziś kibice z uśmiechem na twarzy wspominają słynną scenka z Taiem Woffindenem, która miała miejsce podczas prezentacji w sezonie, którym Tajski zdobywał punkty dla czerwono-czarnych czy skok przez baner z napisem "mur do ekstraligi" - mówi Bartosz Kapczyński, który od kilku lat odpowiedzialny jest za pozytywny wizerunek gnieźnieńskiego klubu. Jak przyznaje to on brał czynny udział "w powołaniu" Orzełka do życia. - Pomysł klubowego "pluszaka" zrodził się pod koniec roku 2008. Był to wspólny pomysł ówczesnej grupy marketingowej. Postanowiliśmy wdrożyć "plan w życie".
Oficjalny debiut maskotki nastąpił na Gali Startu - oficjalnej prezentacji drużyny na początku 2009 roku. - Na początku nie było chętnych do wcielenia się w rolę Orzełka. W sezonie znaleźliśmy odpowiedniego kandydata w osobie Mariusza Wesołowskiego, który bawi kibiców po dzień dzisiejszy. Zamysł posiadania klubowej maskotki, był prosty - dotrzeć do najmłodszych kibiców czerwono-czarnych. Rozpoczęliśmy przedsezonowe spotkania w przedszkolach i szkołach, które odbywają się rok w rok po dzień dzisiejszy - dodaje.
Korzyści związane z posiadania dobrego ducha stadionu dostrzegli również działacze klubu z drugoligowego frontu. Mowa o Naturalnej Medycynie PSŻ Poznań, która już pod koniec sezonu 2017 zaskoczyła swoich kibiców informacją o powstaniu żółto-czarnego skorpiona. - Idea powstania klubowej maskotki przewijała się jeszcze przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu, jednak dopiero teraz udało nam się ją urzeczywistnić. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, iż posiadanie własnej maskotki jest czymś zupełnie naturalnym w funkcjonowaniu współczesnego klubu sportowego. Jest to jedno z podstawowych narzędzi budowania tożsamości klubu i przywiązania do barw klubowych - przede wszystkim wśród najmłodszych fanów - mówi Michał Urbaniak, rzecznik prasowy w PSŻ Poznań.
Sympatycy klubu ze stolicy Wielkopolski za pośrednictwem mediów społecznościowych prześcigali się w wyborze imienia dla maskotki, która na swój oficjalny debiut musi poczekać do kwietnia. W drodze demokratycznego głosowania nadano jej imię tożsame z poznańskim stadionem. - Nie ukrywamy, iż to właśnie troska o budowę nowego pokolenia kibiców speedwaya w stolicy Wielkopolski była głównym siłą sprawczą leżącą u podstaw decyzji o "powołaniu do życia" Golajka. Sam proces projektowania naszej maskotki był zadaniem trudnym, bowiem należało nadać wielkiemu czarnemu skorpionowi - zwierzęciu, które zwykle wzbudza negatywne skojarzenia - łagodnego, pozytywnego wizerunku, który nie będzie wzbudzał lęku i strachu wśród dzieci. Po efekcie końcowym widać, że chyba nam się to udało - przyznaje przedstawiciel poznańskiego klubu.
Bywa, że o maskotce robi się głośno, kiedy ta coś "wywinie". Podczas takich okoliczności żużlowa Polska zainteresowała się Stalusiem, niebieskim futrzakiem, który uwielbia Stal. O tym stałym bywalcu na stadionie im. Edwarda Jancarza zrobiło się głośno, gdy ten wraz ze swoim klubowym partnerem - Novusiem za brak identyfikatora podczas meczów z Unią i Falubazem został ukarany karą grzywny w wysokości 1000 złotych. Władze ligi na wniosek gorzowskiego klubu zdecydowały o odstąpieniu od wymierzenia kary. W żywych, gigantycznych pluszakach drzemie wielki potencjał marketingowy.