Przypomnijmy, że Wiktor Lampart razem ze swoim bratem Dawidem podczas listopadowego okienka transferowego trafił do beniaminka Nice 1.LŻ - Speed Car Motoru Lublin, chociaż miał propozycje od klubów z ekstraligi. Motor nic nie zapłacił za ten transfer, mimo że młodszy z braci jest uznawany za jeden z największych młodych talentów polskiego żużla.
ZKS uważa, że należą im się pieniądze i domaga się 25 tysięcy złotych. Właściciele Motoru twierdzą, że transfer przeprowadzili zgodnie z prawem, ponieważ w kontrakcie Lamparta z rzeszowskim klubem był zapis o braku odstępnego w przypadku zmiany barw klubowych.
W poniedziałek 22 stycznia na łamach naszego portalu informowaliśmy, że Stal musiała wyrazić zgodę na transfer, a jak można się domyślić, takiej zgody nie ma. Z kolei prawnik Jerzy Synowiec twierdzi, że w kontrakcie są dwa wykluczające się zapisy, a on sam potwierdziłby Lamparta jako zawodnika Motoru.
Lubelscy działacze są spokojni o przebieg sprawy oraz wyrok Trybunału PZM. - Sąd rozstrzygnie, czy mamy płacić - mówi menedżer Motoru Piotr Więckowski w rozmowie z Kurierem Lubelskim. - Nie widzę jednak takiego powodu, skoro dokumenty mówią co innego. Jeżeli umawiali się na coś z zawodnikiem, to dokumenty podpisywał chyba ktoś poważny? Wiemy, co w nich jest i spokojnie czekamy.
ZOBACZ WIDEO W żużlu nie obyło się bez skandali. Był doping i korupcja