Na lidera bydgoskiej drużyny jest kreowany Dimitri Berge. Czy jednak kapryśny Francuz rzeczywiście nim będzie? - Trudno w tej chwili to określić. Wytworzyła się dziwna sytuacja, bo obecnie każdy kontrakt daje możliwość "wpasowania się" w inny zespół w trakcie sezonu. Pytanie brzmi: jak Berge do tego podejdzie? Ma 22 lata, w ubiegłym roku dobrze wypadł w mistrzostwach świata juniorów. Nie wiemy, czy priorytetem będzie dla niego Polska i chęć przetarcia się, czy może starty bliżej ojczyzny, mimo gorszego oczywiście poziomu sportowego - opisuje Ryszard Dołomisiewicz.
Kolejnym znakiem zapytania jest to, czy zawodnikowi będą odpowiadać realia naszych rozgrywek na drugoligowym poziomie. - Liga polska to niezła odskocznia ekonomiczna. Warunek jest taki, że trzeba mieć odpowiednią drużynę. Czyli taką, w której odskocznia jest możliwa. W Bydgoszczy nikt nie kryje, jak to wygląda. Sponsorzy to raczej też ciężki temat - przypomniał.
Ryszard Dołomisiewicz zwraca jednak uwagę na to, że Berge absolutnie nie jest już teraz pewniakiem do składu. - To, obok Ajtnera-Golloba i Bacha, żużlowiec, który może się wybić. Najpierw jednak musi dostać się do składu, bo to przecież nie jest jeszcze pewne. O tym zadecydują treningi. Będzie musiał przyjechać i pokazać przydatność, by zapracować na swoje miejsce - przewiduje były żużlowiec.
Nasz rozmówca wysnuł bardzo interesującą teorię na temat walki o skład w drużynie. - Można się spodziewać, że na treningach część żużlowców będzie podpierać się nieregulaminowym sprzętem. Jakaś opona, czy silnik. Nikt danemu zawodnikowi nie zabroni w trakcie próbnych jazd tego zastosować. Poprzez takie właśnie zagrania, ktoś może dostać się do składu. Nawet kosztem Francuza właśnie. Pozostaje pytanie, czy on się nie zniechęci - zakończył Dołomisiewicz.
ZOBACZ WIDEO Kim Jason Doyle będzie za 20 lat? Prawdopodobnie najgrubszym facetem jakiego widzieliście