Janowski ciągnie Milika za uszy. Najpierw załatwił mu kontrakt, a teraz pomaga wyjść z kryzysu
Vaclav Milik wraca do żywych. Zawodnik Betardu Sparty Wrocław początek sezonu miał bardzo kiepski, ale w Tarnowie wreszcie się przełamał. Swoją cegiełkę dołożył do tego... Maciej Janowski.
Milik sezon zaczynał jako prowadzący parę, ale trener Dobrucki widząc jego słabą jazdę, długo nie czekał i od razu przerzucił go do duetu z Maciejem Janowskim. A to okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że Czech powoli wychodzi z dołka, to jeszcze świetnie rozumie się na torze ze swoim nowym kolegą. W jednym z biegów wzorowo jechali parą, broniąc się przed bądź co bądź, nieporadnymi atakami Kennetha Bjerre. Tak czy siak, widać było pomiędzy nimi chemię. Jeden oglądał się na drugiego, a jak trzeba było to zwalniał i czekał.
- Od razu mówiłem, że jestem bardzo zadowolony, że dostałem ten numer. Cieszę się, że mogę jeździć z Maćkiem Janowskim w jednej parze. To on mi w ogóle załatwił cztery lata temu kontrakt we Wrocławiu. Już wtedy bardzo chciałem razem z nim jeździć. Udało się dopiero teraz. Dobrze się znamy i to nam pomaga - przekonuje zawodnik Betardu Sparty Wrocław.
Inna sprawa, że powrót do formy Milika musi siać postrach wśród ligowych rywali. Sparta do tej pory mozolnie ciułała punkty, ale w drużynie brakowało stabilizacji i po prostu skuteczności. A teraz jest tak, że w formie jest Janowski i Woffinden, świetnie jedzie Maksym Drabik, tempo kolegów wytrzymuje też Max Fricke. Jeśli do tego dorzucimy Milika, to mamy kompletną drużynę. - Moja forma na pewno miała wpływ na wyniki całego zespołu. Ale teraz wracam na właściwe tory i myślę, że zaczniemy zdobywać dużo więcej punktów - zapowiedział zawodnik ochrzczony niedawno przez media Rumcajsem.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowcówKUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>