Janowski ciągnie Milika za uszy. Najpierw załatwił mu kontrakt, a teraz pomaga wyjść z kryzysu

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu od lewej: Andrzej Lebiediew, Vaclav Milik, Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu od lewej: Andrzej Lebiediew, Vaclav Milik, Maciej Janowski

Vaclav Milik wraca do żywych. Zawodnik Betardu Sparty Wrocław początek sezonu miał bardzo kiepski, ale w Tarnowie wreszcie się przełamał. Swoją cegiełkę dołożył do tego... Maciej Janowski.

Postawa Vaclava Milika spędzała sen z powiek trenerowi Rafałowi Dobruckiemu. Czech miał być przecież jednym z liderów drużyny, a tymczasem więcej niż o jego dobrej jeździe, mówiło się o bujnej brodzie. Zawodnik wziął się jednak w garść, przerzucił na treningach masę sprzętu i od razu było widać efekty. Podczas wyjazdowego meczu w Tarnowie zdobył 9 punktów, czyli mniej więcej tyle, ile we Wrocławiu każdy od niego oczekuje. - Wreszcie było lepiej - mówił z ulgą. - Wcześniej miałem trzy występy, które w ogóle mi się nie podobały. Przetestowałem trochę sprzętu na treningach we Wrocławiu, dzięki czemu moje silniki są szybsze. Ale zamierzam nad nimi jeszcze trochę popracować - zaznaczył.

Milik sezon zaczynał jako prowadzący parę, ale trener Dobrucki widząc jego słabą jazdę, długo nie czekał i od razu przerzucił go do duetu z Maciejem Janowskim. A to okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że Czech powoli wychodzi z dołka, to jeszcze świetnie rozumie się na torze ze swoim nowym kolegą. W jednym z biegów wzorowo jechali parą, broniąc się przed bądź co bądź, nieporadnymi atakami Kennetha Bjerre. Tak czy siak, widać było pomiędzy nimi chemię. Jeden oglądał się na drugiego, a jak trzeba było to zwalniał i czekał.

- Od razu mówiłem, że jestem bardzo zadowolony, że dostałem ten numer. Cieszę się, że mogę jeździć z Maćkiem Janowskim w jednej parze. To on mi w ogóle załatwił cztery lata temu kontrakt we Wrocławiu. Już wtedy bardzo chciałem razem z nim jeździć. Udało się dopiero teraz. Dobrze się znamy i to nam pomaga - przekonuje zawodnik Betardu Sparty Wrocław.

Inna sprawa, że powrót do formy Milika musi siać postrach wśród ligowych rywali. Sparta do tej pory mozolnie ciułała punkty, ale w drużynie brakowało stabilizacji i po prostu skuteczności. A teraz jest tak, że w formie jest Janowski i Woffinden, świetnie jedzie Maksym Drabik, tempo kolegów wytrzymuje też Max Fricke. Jeśli do tego dorzucimy Milika, to mamy kompletną drużynę. - Moja forma na pewno miała wpływ na wyniki całego zespołu. Ale teraz wracam na właściwe tory i myślę, że zaczniemy zdobywać dużo więcej punktów - zapowiedział zawodnik ochrzczony niedawno przez media Rumcajsem.

ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców

Komentarze (12)
avatar
Kamil Radecki
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Milik te je Rumcajs! :p 
avatar
Anna Kołodziejczyk
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szanowny Panie redaktorze , myślę że w kontekście postawy Milika w ostatnim meczu powinien Pan wspomnieć o osobie Rafała Haja chyba że posiada Pan wiedzę na poziomie panów Waliszko i Majewsk Czytaj całość
avatar
sympatyk żu-żla
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trudno coś powiedzieć czy Milik się przełamał przy kiepsko jadących polskich juniorach oraz seniorach na własnym torze.Więcej zrobił kontuzjowany zawodnik niż cała czwórka,. Trener Baran też Czytaj całość
dalavega
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Za brodę niech go ciągnie -:) 
avatar
Majlosz
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jeżeli Andrzej wróci na dobre tory to Sparta będzie miała bardzo dużą siłę zarówno u siebie jak i na wyjazdach.