Bohaterem kilkudziesięciu tysięcy polskich kibiców w Warszawie po raz drugi został Maciej Janowski. Wrocławianin tak jak przed rokiem zajął drugie miejsce. Marian Maślanka typował reprezentanta Polski do triumfu w całych zawodach i trochę żałuje straconej szansy. - Powiedziałem przed zawodami, że wygra Maciej i zabrakło naprawdę niewiele. Trochę jestem wkurzony, widziałem też Maćka na podium i on też stał wkurzony, bo prowadził, wystarczyło to dowieźć. Było blisko - mówi nam ekspert.
Wieloletni prezes Włókniarza Częstochowa jest jednak zadowolony z postawy Biało-Czerwonych i ocenia ich występ na plus. - Szkoda też, że w półfinale Patryk Dudek nie wyszedł dobrze ze startu i potem nie odrobił tego na trasie, ale przy tej stawce jest to trudne. Nie można jednak powiedzieć, że było źle, bo było dobrze. Zabrakło tylko tej kropki nad "i" z wygraną w turnieju - przyznaje.
Niezły start nowego sezonu Grand Prix w wykonaniu Polaków może napawać umiarkowanym optymizmem. Według Maślanki, rok 2018 może być wreszcie tym, w którym jeden z nich sięgnie po mistrzostwo. - Należy dalej pracować nad tym, by nasi zawodnicy pokazali swój potencjał. Mają szanse, by być w tym roku w czołówce GP. Myślę nawet, że z tego wszystkiego, ten polski mistrz świata w tym roku się w końcu wyłoni. Zadecyduje przy tym doświadczenie, a największe ma Maciej Janowski. W związku z tym to on ma największe szanse, by tym mistrzem zostać, ale niczego nie ujmuję pozostałym, bo to też są potencjalni, mocni kandydaci - twierdzi.
W finale Janowskiemu, a we wcześniejszych biegach wielu innym, mocno we znaki dał się tor, który znacznie odbiegał jakością od tego, na którym ścigano się w Warszawie w latach 2016-2017. - Jestem trochę zaskoczony, bo po turnieju juniorów wszyscy mówili, że tor jest nawet lepszy niż w ubiegłym roku, a podczas zawodów okazało się, że tak nie było. Mocno namoczony, nierówności i w efekcie zawodnicy walczyli nie tylko między sobą, ale też z torem. Wdało się więc trochę przypadkowości - zauważa Maślanka
Znakomitą dyspozycję potwierdził Fredrik Lindgren, który turnieju nie wygrał, ale i tak wyjeżdża z PGE Narodowego z największą liczbą punktów (16 "oczek"). Przed rokiem Szwed u progu sezonu także był bardzo szybki, ale z biegiem czasu stracił impet. Zdaniem naszego rozmówcy, Lindgren wyciągnął wnioski i będzie groźny do samego końca. - Szybciej będzie reagował na to, jak coś nie będzie szło, bo w zeszłym roku bardzo dużym zaufaniem obdarzył Marcela Gerharda i silnik GTR i do końca starał się z nich wyciągnąć jak najwięcej. Doszła potem też kontuzja. On jest teraz świetnie nastawiony mentalnie i wie, czego chce. Jeśli to utrzyma, to będzie mocnym kandydatem, oprócz Polaków, żeby zostać mistrzem - przyznaje.
Były podopieczny Maślanki z Włókniarza, Tai Woffinden, raz jeszcze pokazał, że także i jego nie należy skreślać z walki o najwyższe laury. Brytyjczyk był z początku niemrawy, ale w drugiej części zawodów pokazał wielkie umiejętności i sięgnął po zwycięstwo. - Tu się nic nie zmieniło, to jest klasowy zawodnik. Jak wszystko będzie dograne ze sprzętem, to jest w stanie zrobić bardzo dobry wynik i także liczyć się w rywalizacji o tytuł - kończy Marian Maślanka.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców