Słowacki żużlowiec doznał kontuzji w meczu Premiership. Złamał kostkę, a kość dodatkowo przebiła skórę na nodze zawodnika, przez co oprócz zabiegu jej zespolenia, konieczne było też przeprowadzenie operacji polegającej na przeszczepie skóry w miejscu, gdzie doszło do pęknięcia. Ciekawostka jest fakt, że lekarze przeszczepili skórę z lewego uda. Wcześniej zawodnik miał tam tatuaż.
- Kontuzja była bardzo poważna, to był najgorszy z możliwych urazów kostki, jaki tylko można mieć. Dwie moje kości przebiły skórę i całkowicie ją rozerwały. Ponadto uszkodziłem kość piszczelową i kość skokową - mówi Martin Vaculik w rozmowie ze speedwyagp.com.
Pierwsza operacja Słowaka trwała od trzech do trzech i pół godziny. To było przygotowanie pod kątem drugiego zabiegu. Ten zajął 9,5 godziny. - Po nim byłem znokautowany na kilka tygodni. To była trudna próba dla moich organów. W szybkim powrocie do sportu pomogła mi moja dobra kondycja. - przyznaje.
Przerwa Vaculika od żużla trwała niemal dwa miesiące. - Powrót po takiej kontuzji zajmuje zwykle pół roku. Tymczasem ja pojawiłem się na motocyklu sześć tygodni po kraksie. To było wielkie ryzyko. Teraz, po czterech miesiącach, moje kości są już w pełni zespolone - zdradza.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodnicy Fogo Unii Leszno
Słowak szybko wrócił do żużla, ale o zbudowaniu optymalnej dyspozycji w ciągu kilku dni nie było mowy. - Od samego początku powtarzałem, że po nieudanych turniejach w Horsens, Hallstavik i Cardiff, w Malilli zacznę jeździć lepiej. Potrzebowałem czasu, by znaleźć formę. Pozostali zawodnicy mają na swoim koncie o wiele więcej zawodów. Tymczasem ja straciłem pewność siebie. Wszystko musiało wrócić do normy. Teraz, po czterech miesiącach, czuję, że stać mnie na dobre wyniki w GP - dodaje Vaculik.
- Teraz mam już czystą głowę, ale nadal muszę pracować nad kostką. Nadal mam w niej ograniczony ruch. Sytuacja się polepsza, być może w pewnym momencie kostka będzie w 80-90 procentach sprawna, ale już nigdy nie będzie w 100 procentach zdrowa. Z drugiej strony wcale tego nie potrzebuje. Z 80 proc. "sprawności" mogę spokojnie biegać - tłumaczy słowacki żużlowiec.