Marcin Nowak: Finał już pukał drzwiami i oknami. W tym sezonie wszystko fruwało (wywiad)

WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Marcin Nowak
WP SportoweFakty / Sonia Kaps / Na zdjęciu: Marcin Nowak

Car Gwarant Start Gniezno nadspodziewanie dobrze rozpoczął mecz w Rybniku. Jeszcze po 9. biegu goście prowadzili dwoma punktami. - Finał już pukał drzwiami i oknami - mówił nam Marcin Nowak. Ostatecznie ROW wygrał 52:38.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Podczas meczu w Rybniku wywalczył pan 7 punktów i dwa bonusy. Jak pan oceni ten występ?
Marcin Nowak, żużlowiec Car Gwarant Startu Gniezno: [/b]

Po pierwszych biegach liczyłem na trochę więcej. Przed dwoma ostatnimi wyścigami pogubiłem się z przełożeniami. Tor się przesuszył i zrobił się twardszy. Myślę, że powinienem dokonać jakichś korekt.

Chyba wszyscy poczuliście większy apetyt po pierwszych wyścigach. Prowadziliście, ale później przyszły dwa podwójne zwycięstwa gospodarzy i skończyła się wasza dobra passa.

Niestety tak. Mecz na pewno mógł się podobać kibicom. Ludzie za to kochają ten sport. Byliśmy skazani na pożarcie, a tak naprawdę, to jeszcze w dziewiątym biegu prowadziliśmy. Szkoda końcówki. Finał już pukał drzwiami i oknami.

Czego wam zabrakło w końcówce? 

Nie wiem, ciężko mi to określić. W domu na spokojnie obejrzę to spotkanie i wtedy będę mógł powiedzieć coś więcej.

Słyszałem, że dużo rozmawialiście. Atmosfera nie siadła.

Oczywiście, że tak. Po wygranych wyścigach podbiegaliśmy do kolegów i mówiliśmy o przełożeniach. Co równanie toru się spotykaliśmy i wymienialiśmy spostrzeżenia na temat nawierzchni.

Wydaje mi się, że ten mecz był dla pana bardzo ważny. Przed sezonem były spekulacje, czy Marcin Nowak sprosta pierwszoligowym realiom. Wiemy, jak to wyglądało...

Cieszę się, że zażegnałem wszystkie problemy, które mi towarzyszyły w trakcie tego sezonu. Nie był to dla mnie udany sezon. Najpierw jakieś błędy, później ja się pogubiłem. Brakowało startów. Następnie zmieniliśmy części w sprzęgłach. Wszystko tak fruwało, że głowa mała. Ustabilizowałem to wszystko. Ten tydzień był dla mnie naprawdę dobry i cieszę się z tego.

Gdy panu nie szło, to głowa też siadała?

Nie. To akurat nie. Zawsze, kiedy staję pod taśmą, to chcę dawać z siebie wszystko. Czasami jednak ja popełniam głupie błędy, a czasami sprzęt nie jest do końca dobrze przełożony. Nie było, że odpuszczałem.

Rozumiem zatem, że odstawienia od składu pana nie deprymowały, ale pokazywały, że trzeba wrócić i pokazać swoją prawdziwą wartość.

Tak. A co mi da, jakbym usiadł w kącie i zaczął płakać czy reagował w inny sposób. Ciężka praca przez cały sezon. Chciałbym podziękować wszystkim ludziom, którzy się ode mnie nie odwrócili w trudnych chwilach. Wyciągnęli pomocną dłoń i cały czas ze mną byli. Dziękuję im za to.

Ma pan ważny kontrakt w Starcie Gniezno na przyszły sezon. Chce pan zostać i, być może, w przyszłym roku walczyć o awans do ekstraligi? 

Już w tym roku chcieliśmy awansować do ekstraligi, coś takiego się pojawiło w naszych głowach. Na początku tego sezonu, podobnie jak w przypadku ubiegłorocznego, byliśmy skazywani na pożarcie. Później wygraliśmy jeden, drugi mecz i tak dalej. Weszliśmy do play-offów. Apetyt rósł w miarę jedzenia. Udowodniliśmy, że wcale nie jesteśmy gorsi od naszych rywali, którzy są znacznie wyżej pozycjonowani w tabeli przez różnych ludzi. Mieliśmy luz, bo oni trochę zdjęli z nas presję. Po cichutku robiliśmy swoje i awansowaliśmy do półfinału I ligi.

Pokazywaliście, że możecie dokonywać rzeczy niemożliwych. W Rybniku mieliście arcytrudne zadanie, którego nie udało się osiągnąć. Czy w związku z tym pozostaje jakiś niedosyt? 

Myślę, że nie. Zawsze dawaliśmy z siebie sto procent. Ja mogę mieć niedosyt, jeżeli chodzi o moją dyspozycję, która była niestabilna. Jako drużyna wykonaliśmy swój cel. Zawsze dawaliśmy z siebie wszystko. Po prostu nie poszło, taki jest sport.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: W piątce najlepszych trenerów widziałbym Adama Skórnickiego

Źródło artykułu: