Miał być maszynką i był. O Gregu Hancocku dużo mówiło się też poza torem

Angaż Grega Hancocka przez Stal Rzeszów był największą sensacją ubiegłej jesieni. Słynny Amerykanin w drugiej lidze? Brzmiało co najmniej szokująco. Zgodnie z przewidywaniami był najlepszym zagranicznym zawodnikiem sezonu.

Tomasz Janiszewski
Tomasz Janiszewski
Greg Hancock WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Na zdjęciu: Greg Hancock
Do pognębionej spadkiem z Nice 1. Ligi Żużlowej Stali Rzeszów Ireneusz Nawrocki wszedł z przytupem. Spłacił długi po poprzednikach i od razu przedstawił mocarstwowe wręcz plany awansu nie tylko z powrotem na front pierwszoligowy, ale rok po roku do PGE Ekstraligi. W ich realizacji kluczową rolę już odgrywa Greg Hancock, który zupełnie niespodziewanie dołączył do drugoligowych Żurawi ubiegłej jesieni po latach startów na najwyższym ligowym szczeblu.

Stały uczestnik cyklu Grand Prix w drugiej lidze to już jest święto, a w ostatnich latach rzecz wręcz nie do zrobienia. Dotąd z takiego pułapu startowali w niej tylko Andy Smith (2002, Gwardia Warszawa) i Bjarne Pedersen (2003, TŻ Łódź). Ale żeby taki zawodnik jak Hancock? Czterokrotny indywidualny mistrz świata? 48-latek zdecydował się jednak na taki krok i zgodnie z przypuszczeniami został nie tylko najlepszym obcokrajowcem, ale i zawodnikiem sezonu.

Początkowo Kalifornijczyk miał jeździć we wszystkich spotkaniach. Mimo że był obecny na dwóch pierwszych... nie zdobył w nich nawet punktu. W praktyce, bo w teorii na inaugurację wywalczył przeciwko MDM Komputery TŻ Ostrovii Ostrów Wlkp. 13 "oczek" i bonus, ale po tym, jak po tygodniu w Poznaniu wyszło, że ma niepodbitą kartę zdrowia, zdobycz z potyczki z ostrowianami została anulowana.

O Hancocku nie tylko z przyczyn proceduralnych było głośno. Im sezon trwał dłużej, tym z Rzeszowa dochodziło coraz więcej głosów, że Stal ma problemy z płatnościami. Zawodnicy oficjalnie nie protestowali, ale już trener tak. Mirosław Kowalik podał się do dymisji, narzekając na wiele klubowych spraw. Żużlowiec z Ameryki przestał z kolei przyjeżdżać na mecze, w jednym z weekendów tłumacząc się problemami żołądkowymi. Stal zaprzeczała, jakoby powodem tego miały być finanse. Ostatecznie Hancocka nie zabrakło w najważniejszych momentach walki o awans, a dodatkowo w pełnym wymiarze wziął udział w lekceważonym i przez wielu uznanym za niepoważny Speedway Diamond Cup, który zresztą wygrał.

Ostatecznie Amerykanin wystąpił w 12 meczach i 52 biegach. Zwyciężył w 37 z nich, 9 razy był drugi, ani razu trzeci i dopiero w ostatnim wyścigu sezonu zdarzyło mu się dojechać do mety na końcu stawki. Średnia biegowa wyniosła 2,596 i dała mu pierwsze miejsce w klasyfikacji indywidualnej. Wynik zaniżyło pięć wspomnianych wykluczeń z Ostrovią. Gdyby nie one, średnia wyniosłaby aż 2,866. Oprócz bycia maszynką do robienia punktów, warto wspomnieć, że pod skrzydłami weterana w barwach Stali rozwija się jego młodszy rodak, Luke Becker.

Osobne słowa uznania należą się niewątpliwie Nicolaiowi Klindtowi. Dość nieoczekiwanie to Duńczyk rzucił Hancockowi wyzwanie i nieznacznie ustąpił mu w statystykach. Zawodnik Ostrovii także notował rewelacyjne wyniki, kończąc sezon ze średnią 2,500, co dało mu trzecie miejsce w ogólnym rankingu. Między obcokrajowcami uplasował się śp. Tomasz Jędrzejak (2,574), którego zakontraktowanie przez Stal także było sensacją.

ZOBACZ WIDEO Smektała: Kolegów na torze nie ma, ale trzeba się szanować


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy Greg Hancock poprowadzi Stal do kolejnego awansu w 2019 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×