Koszmar Witalija Biełousowa rozpoczął się we wrześniu 2015 roku, kiedy podczas Memoriału Anatolija Stiepanowa w Togliatti zanotował koszmarny wypadek z Artiomem Łagutą. Od tego momentu Rosjanin był częściowo sparaliżowany, a jego kariera została brutalnie przerwana. Lekarze mówili mu, że nie będzie chodził. Reprezentant Sbornej nie chciał ich słuchać, a pesymistyczne diagnozy zmobilizowały go do wytrwałej walki o powrót do sprawności.
Po trzech latach Biełousow osiągnął ogromny sukces. Nie dość, że jego stan zdrowia uległ dużemu polepszeniu, to jeszcze ponownie wsiadł na motocykl żużlowy. Po kilku treningach zaczął jeździć na pełnym gazie! - Zaliczyłem już kilka treningów w tym sezonie. Bardzo się cieszę, że udało mi się wyjechać na tor po trzyletniej przerwie. Uczucia są niesamowite. Bardzo mi tego brakowało. Na początku było ciężko, ale na ostatnim treningu jechałem już na pełnym gazie i z normalną prędkością - powiedział nam Rosjanin.
Treningi na torze są dla reprezentanta Sbornej kolejnym etapem rehabilitacji. Bez wątpienia fakt, że może robić to, co kocha, wzmacnia go nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. - Na motocyklu pracują inne mięśnie, dlatego wszystko bolało. Wyjazd na tor to dla mnie kolejne ćwiczenie rehabilitacyjne. Po jeździe na motocyklu od razu czuję się lepiej. Chodzę już bez pomocy kul - dodał.
Skoro rosyjski zawodnik coraz lepiej radzi sobie na treningach, nasuwa się pytanie, czy myśli o powrocie do zawodowego speedwaya. - Na razie o tym nie myślę. Nie jestem gotowy do ścigania. Ciężko pracuję nad sobą, ale nie wszystko zależy ode mnie. Bardzo się cieszę z moich postępów w rehabilitacji. Już udało mi się wrócić do tego, co lubię - podsumował Witalij Biełousow.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"
Biełousow - to Super technika jazdy i wielki walczak na tor Czytaj całość