W ostatnich latach Jason Doyle przeszedł ogromną metamorfozę. Australijczyk z żużlowca na I-ligowym poziomie stał się jednym z najlepszych jeźdźców na świecie. Mimo ogromnego pecha i kontuzji, udało mu się dopiąć swego i w sezonie 2017 cieszył się ze zdobycia tytułu mistrza świata. Również w PGE Ekstralidze notował występy na wysokim poziomie.
Gorszy moment, zwłaszcza w cyklu Speedway Grand Prix przyszedł w tym roku, kiedy to 33-latek niemal do ostatniej chwili nie był pewny pozostania w mistrzostwach. Ostatecznie Doyle zakończył zmagania w SGP na siódmej pozycji i w przyszłym roku ponownie powalczy o miano najlepszego żużlowca na świecie.
Zawodnik z Antypodów postanowił jednak wyciągnąć wnioski z tegorocznych niepowodzeń. W jego boksie dojdzie do znaczących zmian, bo Doyle zakończył współpracę z mechanikami, którzy stali u jego boku przez ostatnich pięć lat. Przy wsparciu Dave'a Haynesa i Johny'ego Birksa stał się żużlowcem ze światowej czołówki.
- Chcę wam podziękować za te pięć wspólnych lat. Osiągnęliśmy wiele wspaniałych rzeczy w tym czasie. Ten rozdział zamyka w się w tej chwili, ale otwiera się nowy! Spędziliśmy wspólnie wiele chwil. Były dobre momenty, były złe. Zdobycie tytułu mistrzowskiego kosztowało nas sporo pracy i nigdy nie zapomnę wysiłku tych dwóch wspaniałych gości. Życzę wam powodzenia w przyszłości i dziękuję za dotychczasową pracę - ogłosił Doyle.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji