2. Liga Żużlowa zmierza w niebezpiecznym kierunku. W powietrzu pieniądze jak na zapleczu PGE Ekstraligi

 / Na zdjęciu: Paweł Sadzikowski
/ Na zdjęciu: Paweł Sadzikowski

2. Liga Żużlowa zaczyna powoli dorównywać finansowo klubom z bezpośredniego zaplecza PGE Ekstraligi. Pokazał to dobitnie niedawny okres transferowy. W powietrzu latały naprawdę duże pieniądze.

Nic więc dziwnego, że ostatnia polska klasa rozgrywkowa przyciągnęła teraz kilka ciekawych i uznanych nazwisk. Nie tylko takich, które zamierzają wkrótce odcinać kupony i wybrać się na sportową emeryturę.

Klasę niżej woleli też zejść zawodnicy, którzy z powodzeniem mogliby stać się wiodącymi postaciami na torach Nice 1.LŻ. Wypada się tylko domyślać, że w przypadku Michała Szczepaniaka, Marcina Nowaka, Bjarne Pedersena, czy Andrieja Karpowa zwyciężyła chłodna kalkulacja. Nie da się ukryć, że większość z nich nie ma za sobą udanego sezonu, więc zdecydowali się na teoretycznie łatwiejszy zarobek.

Trudno ich też za to ganić. 2. Liga Żużlowa rośnie w siłę i zapowiada się najciekawiej od lat. Poziom wzrośnie. Będzie się z kim pościgać. Ale jeśli różnica w wynagrodzeniu oferowanym przez kluby z obu lig nie jest znaczna, to lepiej spróbować odbudować się tam, gdzie ta konkurencja jest jednak mniejsza. To nie wina zawodników, że kwoty kontraktowe, jakie są oferowane zarówno w Nice 1. LŻ jak i 2. LŻ. coraz bardziej się zazębiają.

Nie wszystkim zaczyna się to jednak podobać. Już teraz mnóstwo ośrodków zmaga się ze sporymi kłopotami finansowymi. Dotyczy to wszystkich klas rozgrywkowych. O jednych mówi się głośniej, o innych ciszej, a o niektórych w ogóle. Nie przeszkadza to jednak działaczom w windowaniu stawek, przebijaniu się i wydzieraniu sobie zawodników do ostatniej kropli krwi.

- Druga liga zmierza w niebezpiecznym kierunku. Sumy w tej klasie rozgrywkowej powoli zaczynają przyprawiać o zawrót głowy. Żeby w Nice 1 LŻ. nawiązać jakąś walkę trzeba zgromadzić budżet w granicach 2-2,5 miliona złotych. W drugiej lidze kluby poruszają się już w kwotach na poziomie niewiele mniejszym 1,5-2 miliony złotych. Życzę wszystkim ośrodkom jak najlepiej i mam nadzieję, że nie skończy się to u nich wielkimi problemami na koniec sezonu - mówi prezes Speedway Wandy Kraków Paweł Sadzikowski.

Jego klub spadł w sezonie 2018 z Nice 1. LŻ. Teraz wiele osób zarzuca mu, że skompletował najgorszą kadrę w 2. lidze żużlowej, a zespół będzie dostarczycielem punktów i jako jedyny nie włączy się w batalię o fazę play-off, a następnie awans do Nice 1. LŻ. - Mieliśmy swoją wizję składu, ale ona nie wypaliła. Nie porwaliśmy się po prostu z motyką na słońce. Podeszliśmy do tematu w prosty sposób. Wydajemy tyle ile mamy i nie wchodzimy w żadne licytacje - wyjaśnia Sadzikowski.

ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Był taki rok, że widziałem pięć trupów

Źródło artykułu: