Informacje o zainteresowaniu bydgoskiego klubu pierwszoligowym ściganiem spadły na kibiców żużla niczym noworoczny grom z jasnego nieba. Nic oczywiście nie jest przesądzone. Ba, powszechnie wiadomo, że prezes Jerzy Kanclerz jest zatwardziałym przeciwnikiem tegorocznego "awansu przy zielonym stoliku". Chce on spokojnie spłacić długi i awansować po sportowej walce.
Jak jednak słychać w kuluarach, coraz bardziej ugina się on pod namowami większości bydgoskiego środowiska na czele z samym Tomaszem Gollobem. Twierdzą oni, że jazda w wyższej klasie to wymarzony scenariusz dla wstającego z kolan klubu. To właśnie za ich sprawą Kanclerz coraz bardziej zastanawia się nad zgłoszeniem akcesu do Nice 1.LŻ.
Jednym z najważniejszych czynników, nad którymi musi teraz zastanawiać się Kanclerz, jest kwestia wzmocnień. Polonia prowadzona przez Rene Bacha i Dimitri Berge po przenosinach do pierwszej ligi najprawdopodobniej powtórzyłaby tegoroczny casus Wandy Kraków - sromotną porażkę. Tu na ratunek przychodzą zawodnicy, których kontrakty z rzeszowską Stalą zostały niedawno unieważnione. Jeszcze przed pojawieniem się możliwości startu w wyższej lidze w obrębie zainteresowania bydgoszczan znalazł się Ernest Koza. Powinien on sprawdzić się nie tylko w roli drugoligowego lidera, ale również solidnego seniora na zapleczu Ekstraligi.
Nawet jeśli udałoby się zakontraktować wychowanka tarnowskiej Unii, to Polonii wciąż brakować będzie głównej strzelby - lidera, który mógłby pociągnąć jej wyniki. Do tej roli przewidywany jest sam... Greg Hancock! Amerykanin ma zadatki na zostanie najlepszym zawodnikiem zaplecza, lecz jest też zdecydowanie najdroższym z wciąż dostępnych na rynku transferowym żużlowców. Tu jednak pomoc finansową zadeklarowały podobno władze miasta. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, bydgoski ratusz zadeklarował sfinansowanie kontraktu wielokrotnego mistrza świata (a także Ernesta Kozy), jeśli Polonia podejmie rękawicę rzuconą z pierwszej ligi.
ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje