W ubiegłym sezonie Greg Hancock był zdecydowanym liderem Stali Rzeszów, wprowadzając ją do Nice 1.LŻ. Na zapleczu PGE Ekstraligi w rzeszowskich barwach jednak nie wystartuje, bowiem Żurawie nie otrzymały licencji na 2019 rok. Nie pomogło też odwołanie.
- Naprawdę bardzo zabolało mnie to, co wydarzyło się w Rzeszowie. Muszę przyznać, że był to dla mnie ogromny szok - mówi Hancock za pośrednictwem swojej oficjalnej strony internetowej. To właśnie po zakontraktowaniu Amerykanina Ireneusz Nawrocki przed rokiem zyskał wiele w oczach kibiców. Ten transfer go uwiarygodnił.
- Zawsze lubiłem pana Nawrockiego, jego pomysły i to, co chciał zrobić z żużlem. Nie jest tajemnicą, że to właśnie pan Nawrocki był jednym z powodów, dla którego przed ubiegłym sezonem podpisałem kontrakt ze Stalą. Oczywiście nie jest miło usłyszeć, że klub ma problemy finansowe. Jestem jednak pewne, że w przyszłości zostaną one zażegnane, a klub odzyska równowagę - komentuje Kalifornijczyk.
ZOBACZ WIDEO Turniej "Gramy dla Tomka"
Po raz pierwszy od ponad 60 lat ligowy żużel znika ze stolicy Podkarpacia. Przez te wszystkie lata czarny sport w Rzeszowie miewał lepsze i gorsze chwile, ale tak źle nie było jeszcze nigdy.
- Na tej sytuacji tracą wszyscy - zawodnicy, sponsorzy, ale najbardziej fani. To dla nich wielka strata. Wierzę jednak, że żużel wróci do Rzeszowa tak szybko, jak to tylko możliwe. W zasadzie fani zostali okradzeni. Klub miał przecież wejść na wyższy poziom, pojechaliśmy świetny sezon, to miał być początek czegoś wielkiego. To wszystko jest do bani... - podkreśla Hancock.
Czterokrotny mistrz świata jest jednym z byłych już żużlowców Stali Rzeszów, który do tej pory pozostaje bez pracodawcy w Polsce. I nic nie wskazuje na to, by sytuacja Hancocka wkrótce uległa zmianie, bo w naszym kraju nikt go nie chce. Z jednej strony nie może to bardzo dziwić, bo Amerykanin w czerwcu skończy 49 lat, w dodatku nie należy do najtańszych zawodników. Z drugiej zaś nadal prezentuje przecież wysoki poziom sportowy, mimo swojego wieku.
- Jestem otwarty na wszystkie oferty. Mogę zdradzić, że do tej pory nie dostałem żadnej propozycji z Polski. Nikt się do mnie nie zgłosił i nie przedstawił swojej wizji. Zdaję sobie jednak sprawę, że większość klubów ma już dograne kwestie kadrowe. Jeśli jednak ktoś złożyłby ofertę, na pewno bym ją rozważył. A może nikt nie poszukuje już takiego staruszka? - zastanawia się Hancock.
Wziąłbyś paru inwestorów z Kalifonii i uratowalbyś klub.