W czerwcu 2010 roku Kamil Cieślar miał koszmarny wypadek podczas Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski na torze w Częstochowie. Był wtedy zawodnikiem miejscowego Włókniarza. Jadący przed nim Marcin Bubel nie opanował motocykla i wykręcił "bączka". Cieślar nie miał czasu na reakcję i wpadł w swojego klubowego kolegę. Od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim.
Cieślar walczy o to, by wrócić do pełnej sprawności. Przechodzi rehabilitację. Kibice wciąż o nim pamiętają i jeśli tylko jest taka możliwość, to oferują swoją pomoc. Były żużlowiec pod koniec stycznia ogłosił zbiórkę na nowy wózek inwalidzki. Poprzedni służył mu przez sześć lat.
- Zgłaszam się tutaj do was o pomoc, gdyż po 6 latach mój wózek się już trochę wysłużył. Są to jakby nie patrząc moje nogi do codziennego użytkowania i życia. Bez niego jednak byłoby mi ciężko się poruszać i funkcjonować. Możecie mi pomóc wpłacając każdą złotówkę - napisał Cieślar.
ZOBACZ WIDEO Ofiara: Motor może rywalizować z GKM-em o utrzymanie
Zobacz także: Za i przeciw Hynka. Łaguta powinien zostać wyklęty jak Hancock. Nie wińmy działaczy Moto
Zbiórka trwała 10 dni. Były zawodnik Włókniarza potrzebował 4 tysiące złotych i zebrał nieco więcej. Pomogli mu między innymi zawodnicy Fogo Unii Leszno: Bartosz Smektała i Piotr Pawlicki. Obaj przekazali łącznie 1 200 złotych. Cieślara wsparli też kibice czarnego sportu z całej Polski.
Zobacz także: Samozaparcie i tytaniczna praca. Żużlowy Toruń na zawsze dumny z Wiesława Jagusia