10 Years Challenge: Kasprzak niechcianym dzieckiem w Lesznie, a ulubieńcem w Gorzowie

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Stanisław Chomski udzielający rad Krzysztofowi Kasprzakowi
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Stanisław Chomski udzielający rad Krzysztofowi Kasprzakowi

10 lat temu odchodził z macierzystego Leszna do Tarnowa, gdzie też długo nie zagrzał miejsca. Przypadkowe spotkanie odmieniło jego karierę. Krzysztof Kasprzak dopiero w Gorzowie wypłynął na szerokie wody, zdobywając m.in. tytuł wicemistrza świata.

Słysząc to nazwisko ludzie mają różnorakie skojarzenia od tych negatywnych po pozytywne, od smutnych po zabawne, te związane z ojcem Zenonem, a przede wszystkim od typowego średniaka po prawie mistrza świata. Karierę zaczynał w rodzimej Unii Leszno, gdzie spędził młodzieńcze lata oraz kilka pierwszych sezonów jako senior. Już w tym okresie posmakował złotych medali, w tym tego z Drużynowych Mistrzostw Polski. Wielkie rzeczy czekały na niego na dalszym etapie, ale potrzebna była zmiana środowiska.

2009 - opuszczenie gniazda

W tym momencie Krzysztof Kasprzak miał za sobą 9 lat jazdy, występy z dziką kartą w Speedway Grand Prix oraz jeden pełny sezon w cyklu, zakończony na 14. miejscu. Poza tym także dwa złota DPŚ z polską reprezentacją, do których przyczynił się w sposób znaczący, jedno złoto w juniorskiej kadrze, srebro w IMP i największy sukces: indywidualne mistrzostwo świata juniorów. Już wtedy widziano w nim potencjalnego lidera, nie wspominając o talencie, bo o tym mówiło się nawet wcześniej. Przyszedł jednak czas na zmiany i na sezony 2010-2011 wychowanek Byków wylądował w Unii Tarnów.

ZOBACZ WIDEO Ważna rola ojców w żużlowych teamach. Zmarzlik i Janowski zdradzają szczegóły

Tam jednak jego średnia wcale nie była lepsza. W większości sezonów w Lesznie oscylował wokół średniej 2,000, a w barwach Jaskółek nie dociągał do 1,800. Nie przeszkodziło mu to jednak wywalczyć drugiego indywidualnego wicemistrzostwa Polski czy kolejnego pucharu świata.

10 Years Challenge: Woffinden był w cieniu, ale jak już wyskoczył, stał się najlepszym w historii
Ten ostatni zdobył na torze w Gorzowie Wielkopolskim. Być może to po tej imprezie doszło do przełomowego dla niego, choć przypadkowego spotkania. - Krzysztofa Kasprzaka spotkałem kiedyś przypadkowo na lotnisku. Leciał do Londynu, a był w tym czasie w Unii Tarnów. Powiedziałem mu wprost: "Krzysiu, nie dość, że ci idzie kiepsko w Unii, to jeszcze kibice gwiżdżą na Ciebie, a działacze są źli. Zapraszam cię do siebie". Nie było to takie łatwe. To zawodnik, który ma otulinę w postaci rodziny, będącej bardzo wymagająca w negocjacjach. W końcu udało się zawrzeć ten kontrakt - opowiedział Władysław Komarnicki, ówczesny prezes Stali Gorzów.

2014 - wicemistrz świata

Przenosiny do Gorzowa tknęły w niego nowego ducha. Obok Tomasza Golloba mocno się rozwinął, a i stabilna sytuacja finansowa zapewne robiła swoje. Może już nie dostawał seryjnie powołań na zawody polskie kadry, ale mógł być z siebie piekielnie zadowolony. Z gorzowską ekipą zdobył tytuł DMP, zielonogórzanom utarł nosa, zdobywając na ich ziemi złoto w IMP, a w Grand Prix stanął na drugim stopniu podium, ustępując tylko Gregowi Hancockowi. Zdecydowanie był to jego najlepszy sezon w życiu, którego już niestety nie powtórzył.

Swoje zrobiły kontuzje, ale przede wszystkim zaraz po wielkim sukcesie przyszedł równie duży spadek formy, zakończony wypadnięciem z mistrzowskiego cyklu. Cała Stal miała słaby sezon 2015. W drużynie Kasprzak wrócił do roli lidera, lecz w zawodach indywidualnych czegoś brakuje i nie udaje się wrócić do GP.

10 Years Challenge: Stal Gorzów mogła upaść, a weszła na szczyt
2019 - ulubieniec kibiców

Honorowy prezes Stali Gorzów z perspektywy czasu bardzo pozytywnie ocenia pozyskanie tego zawodnika. - Po 10 latach mogę powiedzieć, że to był trafiony strzał. Spełnił moje oczekiwania pod każdym względem, jako zawodnik kompletny. W Stali zdobył indywidualne wicemistrzostwo świata. To jest nobilitacja dla klubu oraz miasta - stwierdził Komarnicki.

Kasprzak zmienił się też jako człowiek. Stał się bardziej otwarty, rozmowny, choć z drugiej strony nie udziela się w mediach społecznościowych. Zapewne głównie z uwagi na wokalne popisy, jak i sprawy natury obyczajowej. W Gorzowie stał się ulubieńcem kibiców i ma spory fanklub. - Zdecydowanie stał się bardziej swojski. Kibice traktują Krzysztofa Kasprzaka, jakby był wychowankiem. Ze wszystkimi sprawami klubu się utożsamia i na każdą prośbę jest bardzo cierpliwy - zdradza były działacz gorzowskiego klubu.

Stanisław Chomski. Znający żużel od podszewki i stawiający na innowacje (analiza menedżerów)

Wspomniana otwartość ma też odzwierciedlenie w kontaktach z mediami. Jak każdy miewa gorszy dzień, ale nie są to sytuacje, w których odmawia wywiadu bez wyraźnego powodu. - Nie ukrywam, że miałem z nim trochę problem, bo był obrażony na dziennikarzy. Męska rozmowa, którą z nim odbyłem kilkukrotnie, otworzyła go dla mediów - przyznał były prezes, choć Ireneusz Maciej Zmora, już za swojej kadencji, musiał jeszcze w tej sprawie interweniować.

Nie mniej jednak Krzysztof Kasprzak ma zadatki na zawodnika światowej klasy. Musi jednak uporządkować pewne sprawy sprzętowe i... mieć więcej szczęścia, bo to właśnie urazy wykluczały go kilka razy z udziału w eliminacjach. 35 lat na karku wcale nie musi być przeciwwskazaniem, bo przecież w klubie nadal jest czołową postacią.

Źródło artykułu: