Marta Półtorak. Półtora okrążenia: Pedersen i Richardson odrzucili kontrakty życia. Byli wobec mnie lojalni (felieton)

Newspix / Maciej Goclon / Na zdjęciu: Marta Półtorak
Newspix / Maciej Goclon / Na zdjęciu: Marta Półtorak

- Pedersen i Richardson odrzucili kiedyś kontrakty życia w innych klubach. Dali mi wcześniej słowo, że zostaną, mimo że ustalenia nie były jeszcze przelane na papier. To się nazywa lojalność! - pisze w swoim najnowszym felietonie Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Na tapecie jest obecnie sprawa odejścia z ROW- Rybnik Grigorija Łaguty. Nie mnie oceniać jak wygląda ona od środka. Nie jestem do tego upoważniona, nie znam za wiele szczegółów, nie chcę więc kogoś urazić. Wiem natomiast, że prezes Krzysztof Mrozek był wielkim wsparciem dla Rosjanina podczas gdy ten odbywał karę wynikającą z dopingowej wpadki.

Teraz obaj panowie są dla siebie wrogami, bo według prezesa z Rybnika Łaguta go oszukał, nie dotrzymał obietnicy i poszedł do Speed Car Motoru Lublin wybierając dużo większe pieniądze. Pamiętajmy, że odpowiadamy nie tylko za czyny, ale także za słowa. Musimy się wzajemnie szanować i brać odpowiedzialność za to co mówimy.

Czytaj także: Krzysztof Cugowski: ROW bez Łaguty wygra ligę, Motor z Łagutą powalczy o czwórkę

Tak jak Jakub Kępa. Mam wielkie uznanie dla prezesa lubelskiego klubu. Beniaminek PGE Ekstraligi znalazł się w trudnym położeniu, a mimo to nie sięgnął po Grega Hancocka, który przed poprzednim sezonem wywinął im numer, wymiksowując się z wcześniejszych ustaleń i podpisując ostatecznie kontrakt w Rzeszowie.

Panowie podali sobie ręce, wydawało się, że dobili targu. No właśnie, wydawało. Po roku, gdy nadarzyła się okazja do ponownego ściągnięcia Amerykanina, nie wziął go już do siebie. Nie widział możliwości dalszej współpracy z Hancockiem. Kępa potraktował sprawę ambicjonalnie i honorowo, w imię zasady, że słowo droższe od pieniędzy, nawet kosztem wzmocnienia drużyny. Nie ugiął się, nie udawał, że jak ktoś napluł mu twarz to powie, że padał deszcz. Za takie podejście - oklaski przy otwartej kurtynie.

Teraz naprawdę trudno znaleźć dżentelmenów z krwi i kości. Napotkałam na swojej drodze żużlowców nie zachowujących się fair, ale o nich nie warto rozprawiać. Wolałabym zatrzymać się przy facetach, u których słowo lojalność znaczy więcej niż kwoty pod kontraktem.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Kołodziej i Dudek mówią o gigantycznych kosztach zawodników

[/color]

Umówiłam się kiedyś z Nickim Pedersenem na pewne warunki. Niestety z jakiś względów pod znakiem zapytania stanęła licencja dla naszego klubu na występy w Ekstralidze. Zagrałam wtedy z Duńczykiem w otwarte karty. Powiedziałam, że w tej chwili nie mogę z tobą sfinalizować naszych ustaleń ponieważ nie wiem, czy zostaniemy dopuszczeni do startów w lidze. Jeśli spełni się czarny scenariusz, jesteś wolny.

Po wielu latach jeden z prezesów z najwyższej klasy rozgrywkowej przyznał mi się, iż za moimi plecami kusił Pedersena bajecznymi kwotami. "Nie wiem jak to zrobiłaś, bo zaproponowaliśmy mu niewyobrażalne na tamte czasy pieniądze. Duńczyk przekazał nam tylko, że obiecał, iż poczeka i nie ma zamiaru z nami w ogóle dyskutować". Przyznam szczerze, czułam olbrzymie zaskoczenie. Nicki nigdy mi się do tego nie przyznał.

Czytaj także: Jan Krzystyniak: Sam Łaguta nie utrzyma Motoru

Innym razem spotkałam się z Lee Richardsonem. Siedząc w restauracji spisaliśmy nasze oczekiwania na serwetce. Dogadaliśmy się. Niedługo potem Lee zadzwonił do mnie i zaczął od tego, że oczywiście wie na co się ugadaliśmy, ale w innym klubie przebitka jest kilkukrotna. Powiedziałam, że nic nie parafowaliśmy więc jeśli chcesz i uważasz, że ominie cię w życiu coś wielkiego, masz potem żałować, nie będę cię trzymać na siłę. Nazajutrz ponownie odebrałem połączenie od Lee. Przyznał mi rację. "Skoro tak ustaliliśmy, nie będę rzucał słów na wiatr" - powiedział. Koniec końców Anglik został w Rzeszowie.

Twardą skórę należy mieć nie tylko w biznesie i sporcie, ale całym życiu. Chcę jednak zaznaczyć, że dopóki nie przelaliśmy naszych wymagań na papier, nie byłam pewna, czy dany zawodnik nie puści mnie kantem. Lata doświadczeń nauczyły mnie, że musimy mieć z tyłu głowy plan B. Bez względu na okoliczności trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. A etyka jest szalenie ważna. Jeśli chcemy funkcjonować w jakimkolwiek środowisku, nie tylko na chwilę, przez dzień, rok, lecz dłużej, pamiętajmy, że twarz ma się tylko jedną. W każdej chwili ktoś może nam "wyciągnąć papiery" z przeszłości, dlatego postępujmy tak, jakbyśmy chcieli żeby inni postępowali wobec nas.

Marta Półtorak

Komentarze (29)
avatar
RECON_1
21.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A czyja to wina jest ze zawodnicy często mają w D pierwotne ustalenia i wracają by podbić stawkę albo odchodzą bo ktoś inny da więcej? Jakoś nie widzę by w Szwecja albo angli tak kozaczyli jak Czytaj całość
avatar
omen
20.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Pani Marto a pamięta Pani jak chciała wyciągnąć na siłę Golloba z Tarnowa? Ile razy odmówił?! To jest lojalność! 
avatar
SpartyFan
20.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szkoda, ze tak niewielu stosuje to w praktyce. 
avatar
Time vel Netto
20.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Pani Marto , skoro było tak dobrze , dlaczego zostawiła Pani Rzeszów na przysłowiowym lodzie ? 
ЦТ
19.02.2019
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Już nawet nie kryje się ze sciemami. Masakra... trzeba nie mieć wstydu...