Walasek bał się cmentarzy w Łodzi. Do Ostrowa trafił na piękne oczy (cytaty)

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Grzegorz Walasek i Tobiasz Musielak po kraksie.
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Grzegorz Walasek i Tobiasz Musielak po kraksie.

- Grzegorz Walasek w swoim stylu, swoim walaskowym stylu. Takiego Grzegorza lubimy najbardziej - rzucił Michał Korościel po wypowiedzi Grzegorza Walaska. Ten nie chciał komentować swojego wykluczenia w obawie o układy Witolda Skrzydlewskiego.

15. wyścig meczu Orzeł Łódź - Arged Malesa TŻ Ostrovia (47:43, relacja TUTAJ), na drugim łuku pierwszego okrążenia na tor, po walce z Grzegorzem Walaskiem, upadł Tobiasz Musielak. Sędzia wykluczył pierwszego z nich, po czym Walasek udał się na wywiad przed kamerą Eleven Sports.

- Ciężko dyskutować. Ja wchodziłem za Rafała Okoniewskiego, a Tobiasz Musielak wchodził za mnie - mówił. - Czyli sam byś siebie nie wykluczył? - dopytywała Anita Mazur. - Pan Witold ma tutaj bardzo duże układy, dlatego ciężko dyskutować. Za dużo cmentarzy jest w Łodzi - odpowiedział Walasek, rozśmieszając komentatorów.

Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów w Łodzi o kulisy transferów Walaska i Tomasza Gapińskiego do beniaminka Nice 1.LŻ został zapytany Mariusz Staszewski. Jak trafili do Ostrowa? - Na piękne oczy, po znajomości - rzucił trener Arged Malesa TŻ Ostrovia. Później tę wersję "potwierdził" sam Walasek.

ZOBACZ WIDEO SEC na Stadionie Śląskim. Tak było w 2018 roku!

Liderem Orła na inaugurację był Tobiasz Musielak, autor 12 punktów z bonusem w pięciu wyścigach. Klucz do sukcesu? - Przyszedł taki moment, że postanowiłem zmienić wszystko o 360 stopni - stwierdził przed kamerą Eleven Sports. Widać, że zmiana o "360 stopni" (pełny obrót) wyszła mu na dobre.

Zostańmy jeszcze przy meczu w Łodzi. Michał Korościel, jak zwykle, był w świetnej formie. Gdy Piotrowi Piórze odkleił się numer startowy, dziennikarz Eleven Sports zadał zagadkę Piotrowi Olkowiczowi: - Skoro odkleił mu się numer, wiesz czym go sobie teraz dopisze? - zażartował Korościel, nawiązując do nazwiska młodzieżowca. Z jego ust usłyszeliśmy też, że Sam Masters w szóstym wyścigu powinien objechać Piotra Piórę nawet na rowerze, a Rafał Okoniewski nauczył się wyprzedzać dopiero po 30-stce.

- Mastersowi zaszkodził gulasz. Jego ulubiona potrawa to żurek, zawsze jadł tę zupę przed meczem. Niepotrzebnie zmienił menu - tak natomiast Piotr Olkowicz komentował fatalną dyspozycję Sama Mastersa, który na łódzkim torze w czterech startach zdobył tylko jeden punkt.

Przenieśmy się do Gniezna i konfrontacji Car Gwarant Startu Gniezno ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk (40:49, relacja TUTAJ). Tomasz Lorek i Piotr Świst w trakcie transmisji w Polsat Sport porównali Frederika Jakobsena do legendy duńskiego speedwaya, Jan Osvalda Pedersen. - Frederik Jakobsen ma trochę z Jana Osvalda Pedersena - zauważył Lorek. - Był jak malutki koliberek, bardzo waleczny - wspomniał Świst.

Tak wesoło nie było Mirosławowi Jabłońskiemu po kraksie w 13. gonitwie. Po jego ataku na torze wylądował Kacper Gomólski, maszynę położył też Oskar Fajfer. Sędzia Krzysztof Meyze uznał, że przy kraksie zawinił Jabłoński i wykluczył go z powtórki.

- Przydałby się przepis, by można było jechać w czwórkę. Kacper na prostej obejrzał się trzy razy, patrzył gdzie jadę. Ja z prędkością kapitalnego silnika od pana Rysia Kowalskiego nie wiedziałem, co zrobić. Czułem, że mogę wyprzedzić Kacpra, on mi trochę zjechał i stało się tak, jak się stało. Tak jak lubię pana sędziego Meyze, tak teraz się z nim nie zgadzam. Przy płocie uzyskałem taką prędkość, że przejechałbym obok Kacpra jak koło pachołka - komentował Jabłoński przed kamerą Polsat Sport.

Jabłoński w całym spotkaniu uzbierał 13 punktów. Tyle samo zgromadził Krystian Pieszczek, który zanotował świetny powrót do Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Nic dziwnego, że zyskał nową ksywkę. "Dopieszczekony" - opisał go reporter Polsatu Sport, Tomasz Krochmal.

Żużlowy weekend zakończył Memoriał Edwarda Jancarza w Gorzowie. Jedną z pozytywnych niespodzianek była dyspozycja Kacpra Woryny, który w całych zawodach uplasował się na trzeciej pozycji. Rybniczanin był też jedynym zawodnikiem, który w fazie zasadniczej zostawił za swoimi plecami Bartosza Zmarzlika.

Przepis na sukces? - Nastąpiła zmiana taka, że na pierwszy bieg nałożyłem na gogle dwie zrywki, a na drugi już tylko jedną. Trochę odciążyłem motocykl i się udało - żartował lider ROW-u Rybnik.

Źródło artykułu: