Miała być demonstracja siły i łomot w wykonaniu gospodarzy podczas gdy częstochowski walec rozkręcał się jak wóz z węglem. Wygrana przyszła gospodarzom z olbrzymim trudem. Marek Cieślak żużlowy mag i trener reprezentacji Polski nie musiał sięgać po czarodziejskiej sztuczki, ale trzymał rękę na pulsie. W piątkowy, późny wieczór zachowywał spokój nawet przy najwyższym dziesięciopunktowym zapasie. Był świadomy, że drużyna z Gorzowa jest niesamowicie nieobliczalna. Przewidywania sprawdziły się co do joty, rozstrzygnięcie dość nieoczekiwanie zapadło dopiero w piętnastym biegu. Z pewnością nie o takim wejściu w rozgrywki marzyli przejawiający mocarstwowe plany szefowie klubu spod Jasnej Góry.
Wydawało się, że zawodnicy forBET Włókniarza Częstochowa szybko przejmą kontrolę nad meczem. Już w biegu młodzieżowym wymierzyli pierwszy cios w gorzowian. Co z tego, że napoczęli rywala, skoro ten tylko lekko się zachwiał, a w przerwie między seriami doszedł do siebie.
Czytaj także: Pierwsza kontrowersja w Zielonej Górze. Czy sędzia Słupski popełnił błąd?
Na tej przewadze przebujali się do końca pierwszej serii. Poza kilkoma przebłyskami Przedpełskiego słabo wypadł zaciąg toruński. Przeraźliwie wolny był Adrian Miedziński. Czyli kompletnie odwrotnie niż w treningach punktowanych. Poza "niełapalnym" niemal do końca Leonem Madsenem, biegi przegrywali solidarnie Lindgren i Zagar. Słoweński komandos obudził się dopiero w trzeciej swojej odsłonie. Tylko na chwilę. Potem znów zasypiał. Głównie pod taśmą. Od żużlowca występującego na własnym torze w parze z juniorem wymaga się nieco więcej.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Pawlicki nie będzie dzwonił do trenera i prosił o dziką kartę
Trener Cieślak zaskoczył przygotowaniem nawierzchni. SGP Arena w środowisku uznawana jest za jeden z najatrakcyjniejszych obiektów do ścigania. Tym razem uderzyła w zawodników lubiących manewry na dystansie. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia, bo mijanek było jak na lekarstwo. Nawierzchnia ruszona została dopiero w końcówce. Wróciły wspomnienia z zeszłego roku i wróciła stara, dobra SGP Arena z pokaźną ilością walki do ostatnich metrów.
Wynikiem powyższych, przedmeczowych działań było błądzenie w ustawieniach. W Stali wszystkich, bez wyjątku. Nikt nie wiedział jak "ugryźć" przełożeń. Udane wyścigi przeplatano słabszymi. Najlepszym przykładem był Bartosz Zmarzlik. Prawdziwy dzik na dystansie, w siódmym biegu nie potrafił zrobić praktycznie nic, kiedy spod taśmy uciekli mu Madsen z Pawłem Przedpełskim. Na pocieszenie zostało mu pozostawienie w pokonanym polu jeżdżącego w innej lidze "Leona Zawodowca".
W połowie zawodów trener Stanisław Chomski mógł stosować pierwsze rezerwy taktyczne. Przewaga sięgała już sporych rozmiarów. Miksowanie punktowe jego podopiecznych długo nie pomagało mu jednak w podjęciu decyzji, kiedy puścić ją w bój. Anders Thomsen i Peter Kildemand pozamieniali się na moce. W sparingach lepszą formę sygnalizował ten drugi, tymczasem odpalił absolutny debiutant na torach PGE Ekstraligi. Wielu śmiało się, że z tak dużym defektem jak słaby refleks na starcie nie da się zwojować najlepszej ligi świata. On zadawał tej teorii kłam. Jak ktoś robił show to tylko on. Gryzł przeciwników, rozprowadzał. Wisienką na torcie okazała się gonitwa jedenasta, w której "strzelił" niezłego w drugiej części zawodów Przedpełskiego.
Później jak diabeł z kapelusza wyskoczył jeszcze Rafał Karczmarz. Niewyraźny w dwóch biegach, w trzecim wyszedł rakietowo z wewnętrznego pola, podając sobie i kolegom tlen. Kildemand udowodnił, że włożenie do ramy silnika od tego samego tunera, co Patryk Dudek nie jest żadną receptą i gwarancją dwucyfrówek. Polak kilka godzin wcześniej wprost rozstawiał oponentów po kątach używając jednostek od Joachima Kugelmanna. Duńczykowi przypomniały się demony z poprzedniego roku w barwach Unii Tarnów.
Pewnie mniejszy ból głowy towarzyszyłby Chomskiemu gdyby miał mocnego Kasprzaka. Ale oprócz tego, że były wicemistrz świata przeszedł obok spotkania, luk objawiało się więcej. Sympatyczny pan Staszek posiadał zespół podziurawiony niczym ser szwajcarski. Ponad połowę dorobku zdobyła dwójka Thomsen-Zmarzlik - po trzynaście punktów. Następny w kolejności Szymon Woźniak tylko sześć
Nie przeszkodziło to słynącemu z olbrzymiej cierpliwości i zaufania do swoich zawodników trenerowi dać po cztery szanse każdemu z nich. Z uruchomieniem taktyka przetrzymał nas niemal do samego końca. Przed biegami nominowanymi zostało mu tylko ratowanie, co najwyżej remisu, albo zniwelowanie różnicy w takim stopniu, aby myśleć w rewanżu o wydarciu bonusu.
Czytaj także: Hampel wróci najpóźniej za sześć tygodni
Cierpliwość popłaciła. Zagrywka va banque i podwójna rezerwa taktyczna w biegach czternaście i piętnaście przyprawiła cały obóz Lwów o palpitację serca. Mało kto spodziewał się, że gorzowianie przed początkiem ostatniej gonitwy będą mogli liczyć na wywiezienie chociażby jednego oczka.
Ale od czego jest w Częstochowie "nerwy ze stali" Madsen. Zawodnik od zadań specjalnych znów uratował skórę forbet Włókniarzowi. A Gorzów? Aż strach się bać i należy na miejscu kibiców Stali tylko żałować, że taką nędzę pokazali Kasprzak z Kildemandem. Ale to tylko świadczy o tym, że nawet bez ich punktów potencjał w zespole jest prze ogromny, a przedsezonowe przewidywania trzeba znów powoli odkładać na półkę z baśniami. Utarty slogan, że nie ma już słabych drużyn znów wraca jak bumerang.
Punktacja:
forBET Włókniarz Częstochowa - 47
9. Leon Madsen - 14 (3,3,3,2,3)
10. Paweł Przedpełski - 5+1 (0,2*,1,2,0)
11. Fredrik Lindgren - 10 (3,2,3,2,0)
12. Adrian Miedziński - 3+2 (0,1*,1,1*)
13. Matej Zagar - 9+1 (2,2,3,1*,1)
14. Jakub Miśkowiak - 3 (3,0,0)
15. Michał Gruchalski - 3+2 (2*,1*,u)
16. Damian Dróżdż - ns
truly.work Stal Gorzów - 43
1. Krzysztof Kasprzak - 4 (2,0,1,1,-)
2. Anders Thomsen - 13+2 (1*,3,2,3,3,1*)
3. Szymon Woźniak - 6+1 (1*,3,2,0)
4. Peter Kildemand - 3 (2,1,0,0,-)
5. Bartosz Zmarzlik - 13+1 (3,1,2,3,2*,2)
6. Rafał Karczmarz - 4 (1,0,0,3)
7. Mateusz Bartkowiak - 0 (0,0,-)
Bieg po biegu:
1. (63,45) Madsen, Kasprzak, Thomsen, Przedpełski - 3:3 - (3:3)
2. (63,76) Miśkowiak, Gruchalski, Karczmarz, Bartkowiak - 5:1 - (8:4)
3. (63,27) Lindgren, Kildemand, Woźniak, Miedziński - 3:3 - (11:7)
4. (63,39) Zmarzlik, Zagar, Gruchalski, Bartkowiak - 3:3 - (14:10)
5. (63,57) Thomsen, Lindgren, Miedziński, Kasprzak - 3:3 - (17:13)
6. (63,88) Woźniak, Zagar, Kildemand, Miśkowiak - 2:4 - (19:17)
7. (63,31) Madsen, Przedpełski, Zmarzlik, Karczmarz - 5:1 - (24:18)
8. (63,65) Zagar, Thomsen, Kasprzak, Gruchalski (u/4) - 3:3 - (27:21)
9. (63,53) Madsen, Woźniak, Przedpełski, Kildemand - 4:2 - (31:23)
10. (63,66) Lindgren, Zmarzlik, Miedziński, Karczmarz - 4:2 - (35:25)
11. (64,32) Thomsen, Przedpełski, Zagar, Woźniak - 3:3 - (38:28)
12. (64,52) Karczmarz, Lindgren, Kasprzak, Miśkowiak - 2:4 - (40:32)
13. (64,14) Zmarzlik, Madsen, Miedziński, Kildemand - 3:3 - (43:35)
14. (64,02) Thomsen, Zmarzlik, Zagar, Przedpełski - 1:5 - (44:40)
15. (64,07) Madsen, Zmarzlik, Thomsen, Lindgren - 3:3 - (47:43)
Sędzia: Krzysztof Meyze
Komisarz toru: Zbigniew Kuśnierski
Frekwencja: około 16 000 widzów
NCD: 63,27 s. - uzyskał Fredrik Lindgren w biegu 3.
Zestaw startowy: I
Oglądałem chyba inne zawody niż Pan.
"Tak nudnego meczu w Częstochowie nie było od lat. Choć tor Włókniarza słynie z tego, że wyprzedzać Czytaj całość