W czwartej gonitwie spotkania otwierającego nowy sezon PGE Ekstraligi w Lublinie para Speed Car Motoru Lublin wyjechała na podwójne prowadzenie. Niestety, na drugim wirażu doszło do fatalnie wyglądającej kraksy z udziałem Andreasa Jonssona.
Szwed na wejściu w łuk zahaczył o tylne koło klubowego kolegi, Wiktora Lamparta. Z impetem uderzył o tor, po czym kilka razy przekoziołkował. Publiczność zamarła, bo wypadek wyglądał dramatycznie.
Zobacz także: Greg Hancock potrzebny od zaraz. Bez niego Sparta nie powalczy o złoto
- Jonsson zawahał się na wejściu w łuk, Lampart nie zostawił mu odpowiedniej przestrzeni, by Szwed wszedł za koło. Jonsson starał się wyhamować prędkość i zjechać do krawężnika, ale to się nie udało - analizował w studiu nc+ Tomasz Piszcz.
- Jonsson narzeka na ból w ręce - dowiedział się reporter nc+ Jakub Zborowski. Najważniejsze jednak, że Szwed jest przytomny. Z powtórki został rzecz jasna wykluczony.
Zobacz także: Derbowy pogrom przy pełnych trybunach
Dobra informacja jest taka, że Jonsson w parku maszyn wysiadł z karetki o własnych siłach.
- Andreas narzeka na ból w lewym nadgarstku. Najprawdopodobniej jednak skończyło się na stłuczeniu. Jonsson pojechał do szpitala na badania - przekazał Łukasz Benz, reporter nc+.