Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Get Well Toruń przegrywa u siebie z Fogo Unią Leszno, a brak paliwa w baku Jasona Doyle’a, przez co Australijczyk przedwcześnie zakończył 9. bieg, urasta do rangi symbolu. Czy takie sytuacje powinni się zdarzać na poziomie PGE Ekstraligi i kto za to odpowiada?
Adam Krużyński, przewodniczący rady nadzorczej Get Well Toruń: Pytanie jest retoryczne, bo to się oczywiście nie powinno było wydarzyć. W ferworze walki, w pośpiechu doszło do ludzkiego błędu, którego jednak absolutnie nie chcę usprawiedliwiać. Tak nie możemy tracić punktów. Zwłaszcza w takim meczu, gdzie każdy punkt jest na wagę złota. Wina ewidentnie leży po stronie mechaników Doyle’a. Przecież on nie może wkładać palca do baku.
A jakie wnioski wyciągnięcie z tej lekcji?
Palców wkładać nie będziemy, ale kierownik drużyny będzie pytał zawodników i mechaników, czy na pewno mają nalane paliwo.
Czytaj także: Get Well w ogniu krytyki. Echa magazynu nSport+
W tym biegu, w którym Doyle zjechał z toru wcześniej, oglądaliśmy, jak dwaj zawodnicy Get Well przeszkadzają sobie na torze. Co jest grane?
To nie tak. Jason miał w tym meczu lepszy sprzęt, więc naturalne wydawało się, że to on powinien atakować pierwszą pozycję. Sytuacja po starcie ułożyła się jednak tak, i chodzi nawet o to, kto, po której stronie toru jechał, że nie dało się niczego zaplanować. Chris Holder nie mógł zamknąć klapy, bo na plecach siedział rywal. Zapewniam jednak, że żadnego problemu między Chrisem i Jasonem nie ma i nie było. Zresztą panowie nie skakali sobie po biegu do gardeł, nie kłócili się, jeden do drugiego nie miał pretensji. Gdy idzie o przeszkadzanie sobie na torze, to większym błędem była postawa Igora Kopća-Sobczyńskiego, który zablokował Chrisa Holdera w 12. biegu.
ZOBACZ WIDEO Norbert Kościuch: Lubię trudne tereny i wyzwania. Bardzo chciałem PGE Ekstraligi
O to też chciałem zapytać. Zgadzam się, że Kopeć-Sobczyński pojechał fatalnie, ale chyba kapitan Holder nie powinien rugać młodego zawodnika na torze.
Za dużo tam było emocji, ale i też mecz był szalenie ważny. Każdy chciał wygrać. Igor wiedział, że zrobił źle i po biegu poszedł do Chrisa, panowie zrobili żółwika i sprawa jest załatwiona. Natomiast Chris działał na torze w olbrzymich emocjach, ale potem odpuścił. W sumie szkoda, bo to był ważny wyścig.
Coś mi tutaj jednak nie pasuje. Zawodnicy Get Well wyjeżdżają na tor, a na nim każdy robi, co chce. Nie ma jazdy parą, nie ma jakiejś wspólnej taktyki.
W biegu z juniorem nie da się ustalić taktyki. W żużlu nie ma "team order" jak w Formule 1. Jeśli nie wygra się startu, to kto goni determinuje sytuacja na torze. Nie może być takiej decyzji przed biegiem. Zawodnicy wiedzą, który z nich wolniejszy i wtedy jeden z nich odpuszcza pole. Takie ustalenia co do parowej jazdy robi się przed nominowanymi, ale nie w rundzie zasadniczej. Naprawdę nie szukajmy dziur w całym, gdy sport jest tak dynamiczny, że panowie przejeżdżają 1300 metrów w 60 sekund.
A to nie jest tak, że te wszystkie przepychanki na torze świadczą o braku atmosfery w drużynie?
Atmosferę tworzy wynik. Jakbyśmy wygrali, to nie byłoby tego pytania, a teraz mamy szukanie drugiego dna. Prawda jest taka, że nie mamy problemu z atmosferą, lecz z szybkością i czwartym zawodnikiem. Trzech punktujących na mecz to za mało. Zwłaszcza na tych najlepszych. Musimy pracować nad tym, żeby inni zawodnicy dołączyli do tej trójki.
Kiedy spytaliśmy kibiców, kiedy Get Well wygra mecz, większość odpowiedziała, że nie prędzej, jak w piątej kolejce.
Już przed sezonem wiedzieliśmy, że początek będzie trudny. Mamy najtrudniejszy kalendarz z wszystkich drużyn. Inna sprawa, że jakbyśmy wyrwali Unii 3,4 punkty, a szansa na to była, to na pewno nie byłoby pytań, a nasze notowania w grze o play-off byłyby zdecydowanie większe. Zresztą nadal uważam, że jesteśmy w grze. Możemy nawet nie wygrać pierwszych pięciu spotkań. Chodzi o to, żebyśmy później zrobili swoje.
Mówi pan o szukaniu czwartego punktującego zawodnika. Tymczasem Norbert Kościuch zostaje skreślony po pierwszym zerze, a menedżer uparcie stawia na przywożącego kolejne zera Jacka Holdera. W sumie zrobił cztery.
Gdybym ja podejmował decyzje, to dałbym szansę Kościuchowi. Zwłaszcza że był bieg z Kuberą i to dawało temu zawodnikowi szansę na odbicie. Gadaliśmy już o tym ze sztabem, ale wszystko, co dzieje się w trakcie meczu, to autonomiczne decyzje menedżera.
Jak już Kościuch został skreślony po zerze, to może, chociaż mógł wrócić w drugiej części meczu. U Jacka nie było żadnych symptomów poprawy.
Myślę jednak, że powrót Kościucha na tor po długiej przerwie byłby dużym ryzykiem. Zresztą Jack zmieniał w międzyczasie motocykl, miał spróbować na innym. Niestety nic z tego nie wyszło, bo dalej jechał wolno.
Jest pan zadowolony z tego, co pokazał w meczu z Fogo Unią Chris Holder?
Od Chrisa na Motoarenie oczekujemy, żeby wygrywał biegi. Chociaż jeden. Tego zabrakło. A przecież gdyby wpadły dwie trójki Chrisa i gdyby Jason nie stracił tego punktu przez brak paliwa, to byłoby inaczej. Nie możemy jednak rozpamiętywać, musimy dać zawodnikowi kolejną szansę i liczyć, że będzie lepiej.
Tak samo na szansę zasługuje Kościuch.
Zgadzam się. Też musi ją dostać, bo nie możemy zakładać, że on zawsze będzie spasowany już na pierwszy bieg.
Jak rozmawialiśmy przed sezonem, to mówił pan, że juniorzy mają robić w meczu po 5-6 punktów. Tego też zabrakło.
Mówiłem, ale nie chodziło mi o takich rywali, jak Fogo Unia. Na Falubazie juniorzy pojechali trochę lepiej, na tle Kubery i Smektały nie mieli szans. Igor jest jednak szybki, ma sprzęt, ale popełnia sporo błędów na trasie. W pierwszym starcie o sekundę się spóźnił i na trasie nie miał argumentów. Jeśli jednak Igor będzie miał więcej zimnej krwi i jakości, to pójdzie w górę.
Czytaj także: W Toruniu brakowało walki. Pawlicki narzeka na twardy tor
Jak to jest, że Get Well podstawia zawodnikom klubowe silniki. To jakiś nowy pomysł na poprawienie wyników?
Mamy klubowy sprzęt i jeśli tylko możemy, to pomagamy. Są silniki przygotowane przez Ryszarda Kowalskiego dla naszych juniorów, ale i też dla Jacka Holdera, który ma kontrakt półamatorski. Silniki są dobre, ale trzeba je jeszcze umieć wykorzystać, dopasować, a z tym jest problem.
Rozumiem, że mimo dwóch porażek na otwarcie nadal wierzy pan w play-off.
Tak. Kalendarz jest trudny, ale trzeba wspierać tych chłopaków, tak jak my to w klubie robimy. Tego samego oczekuję od kibiców, że nawet w trudnych chwilach będą z zespołem. Efekty przyjdą, ale może trzeba będzie poczekać nawet do siódmej kolejki.