Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Jak się czuje Szymon Woźniak w roli jednego z liderów Stali?
Szymon Woźniak, truly.work Stal Gorzów: Zasadniczo jest ok, ale nie chodzi o to, żebym czuł się jak pączek w maśle, ale o to, żeby robota była dobrze wykonana. O ile w pierwszym meczu z Włókniarzem mam do siebie małe pretensje o wynik punktowy i te kilka błędów, o tyle cieszę się, że w drugim spotkaniu, z Motorem w Gorzowie, byłem ważnym ogniwem.
W Częstochowie było 7 punktów w 4 biegach, czyli dramatu nie było, ale to dobrze, że ma pan pretensje do siebie. To świadczy o tym, że ma pan ambicje i nie zadowala się byle czym.
Skoro jestem liderem, prowadzącym parę, to oczekuję od siebie więcej. Zresztą jak inni robią kalkulacje, to też w pierwszej kolejności liczą na kluczowych zawodników. Dlatego wynik w Częstochowie mnie nie satysfakcjonuje i mówię to otwarcie. Będę pracował, żeby w kolejnych wyjazdach było więcej punktów.
Czytaj także: Krużyński: Od teraz kierownik będzie sprawdzał, czy zawodnicy mają paliwo w baku
Trener Stanisław Chomski zaraz po zamknięciu listopadowego okna transferowego w ubiegłym roku powiedział, że Woźniak będzie prowadzącym parę, następcą Martina Vaculika.
I to była dla mnie fantastyczna decyzja. Całą zimę przepracowałem, wiedząc, o co toczy się gra i jakie wyzwanie przede mną, jaka szansa się dla mnie otwiera. Po raz pierwszy w karierze seniora trener powiedział mnie, że ma dla mnie miejsce jednego z liderów. To buduje, dodaje skrzydeł. Dzięki temu w zimie dobrze mi się pracowało, na pełnej motywacji, dałem z siebie 120 procent. Wiedziałem, że muszę, bo bycie prowadzącym parę to nie tylko przyjemność i lepszy numer startowy, ale i większa odpowiedzialność.
ZOBACZ WIDEO Czy polscy żużlowcy są traktowani po macoszemu?
Osobiście podoba mi się podejście trenera Chomskiego. Wszystko jest jasno określone, jest gradacja w zespole, jakiś plan.
Tak sobie myślę, że dałem trenerowi i zarządowi do myślenia, gdy podczas ubiegłorocznej pauzy Martina Vaculika wskoczyłem na jego miejsce. Oddelegowano mnie do załatania dziury po kontuzjowanym Słowaku i w większości spotkań, w których zastępowałem Martina, robiłem dwucyfrówki. Wtedy też złapałem bakcyla, poczułem, że mogę więcej. Dostałem materialny dowód na to, że jestem gotowy na rolę lidera, że radzę sobie. Trener to zobaczył i bardzo cieszę się z tego, że w tym sezonie zdecydował się dać mi szansę. Mogę dzięki temu zrobić kolejny krok albo tip-top na drodze do kariery.
Teraz mamy jednak taki problem w Stali, że punkty robi Woźniak, a nie robi ich Krzysztof Kasprzak.
Ja tak na to nie patrzę. Na pierwszym miejscu jest dla mnie wynik całej drużyny, a potem moja indywidualna zdobycz. Nie patrzę na kolegów, ale na siebie. Jeśli przegrywamy, to zastanawiam się, czy mogłem dla Stali zrobić więcej. A o Krzysztofa jestem spokojny. Sam miewałem w przeszłości kłopoty sprzętowe i wiem, jak to jest. Krzysztof to jednak kawał zawodnika i kwestią czasu jest jego powrót na dwucyfrowe tory.
A co z gorzowskim torem, bo zdaje się, że to kolejny duży problem.
Już dawno mówiłem, że w Gorzowie, w połowie marca i w kwietniu będą z torem kłopoty i będzie raczej walka o to, żeby doprowadzić nawierzchnię do w miarę standardowych warunków. Pamiętajmy, że siedemdziesiąt procent naszego toru jest w cieniu, poza tym jest bliskość rzeki Warty, teren jest podmokły. W ostatnim czasie wszystkie siły i środki były skierowane na to, by można było bez przeszkód trenować i odjechać mecz.
Czytaj także: Kownacki: Stal i Get Well do poprawki, Kildemand do niższej ligi
Czyli nie było celowej roboty. Trener Chomski nie zrobił takiego toru, żeby zaskoczyć rywala?
Absolutnie. Proszę zwrócić uwagę, że w całej Polsce, to właśnie w Gorzowie najpóźniej wyjechano na tor. Czasu na treningi mieliśmy tak mało, że popracowaliśmy jedynie nad dopasowaniem prędkości jazdy. Nie było czasu na to, żeby zawalczyć o taki tor, na którym będzie widowisko.
No właśnie, bo prezes Stali zapowiadał widowiska, a mecz był marny, praktycznie bez ścigania. Chyba tylko w Toruniu było w ostatniej kolejce gorzej.
Wspomniałem, jakie mamy uwarunkowania. Nasłoneczniona jest prosta przeciwległa do startowej, wejście w drugi łuk, wyjście z pierwszego przez chwilę. To nie sprzyja. Trener z toromistrzem wykonali syzyfową pracę. Obiektywnie patrząc, taki jest przynajmniej mój punkt widzenia, nie mogli jednak przygotować tego toru lepiej. Nie o tej porze roku i przy tych temperaturach. Z czasem się to jednak zmieni. Dodam jeszcze, że gdybyśmy teraz chcieli się z torem bawić w taki, na którym będzie widowisko, to byłoby zabieranie się do sprawy od du** strony.
tego chlopaka da sie lubic, tak samo jak da sie lubic np Tai Wolffindena
ciesze sie, ze gorzowska Stal ma wlasnie go w Czytaj całość