PGE Ekstraliga: Protasiewicz nie rozpacza po porażce we Wrocławiu. "Każdy może wygrać z każdym"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz
zdjęcie autora artykułu

- W PGE Ekstralidze każdy może wygrać z każdym - uważa Piotr Protasiewicz. Jego Stelmet Falubaz Zielona Góra uważany jest za jednego z faworytów tegorocznych rozgrywek. Ostatnio przegrał jednak mecz we Wrocławiu.

Stelmet Falubaz Zielona Góra zaczął nowy sezon PGE Ekstraligi od mocnego uderzenia, jakim było pewne zwycięstwo nad Get Well Toruń. Tym samym zespół potwierdził mistrzowskie aspiracje. Tyle że w następnej kolejce PGE Ekstraligi zielonogórzan spotkał zimny prysznic.

Zespół, wzmocniony zimą Nickim Pedersenem czy Martinem Vaculikiem, dość niespodziewanie przegrał na torze we Wrocławiu. Mecz zakończył się wynikiem 41:49.

Czytaj także: Sam Tai Woffinden meczu nie wygra

- W PGE Ekstralidze każdy może wygrać z każdym. Mecze się tak wyrównane, że trzeba być maksymalnie skoncentrowanym. Trzeba dawać z siebie 100 proc. w każdym momencie - ocenił Piotr Protasiewicz, jeden z zawodników Stelmet Falubazu.

ZOBACZ WIDEO Czy polscy żużlowcy są traktowani po macoszemu?

Doświadczony żużlowiec we Wrocławiu zdobył 5 punktów i 2 bonusy. - Starałem się jak mogłem. Dorzuciłem trochę punktów, dałem z siebie wszystko, ale zabrakło do wygranej. Pojawiły się błędy mniejsze lub większe. Jedziemy jednak dalej - ocenił.

Menedżer Adam Skórnicki postanowił, że Protasiewicza zabrakło w biegach nominowanych. Zadecydował o tym trzynasty wyścig, w którym 44-latek nie zdobył punktów. - Wjechałem w złą ścieżkę. Ze startu znaleźliśmy się na podwójnym prowadzeniu. Woffinden wszedł mi pod łokieć, potem od razu dojechał Fricke i spadłem na ostatnie miejsce. Widzieliśmy, że nie mieliśmy wielkiego ścigania. Poza Woffindenem mało kto wyprzedzał na trasie - wyjaśnił żużlowiec z Zielonej Góry.

Czytaj także: Vaclav Milik nie wie, co się dzieje z żużlem

- Ostatecznie mecz skończyłem z ledwie jednym zerem na koncie. We wcześniejszych wyścigach przywoziłem dobre punkty, z bonusami. W jednym biegu mi nie wyszło i tyle. Stało się. Dałem z siebie 100 proc., ale brakło do zwycięstwa - podsumował.

Źródło artykułu: